Społeczeństwo i literatura– rozważania wokół Sartre’a
07/12/2007
KAROL MORAWSKI
Społeczeństwo i literatura– rozważania wokół Sartre’a
Fakt, iż Sartre obarczał winą Flauberta i braci Goncourtów za „represję, jaka nastąpiła po Komunie, ponieważ nie napisali ani jednego wiersza, aby jej przeszkodzić” [1], wydaje się trudne do pogodzenia z naczelnymi tezami Bytu i nicości. Skoro „niebo zwierzchnich wartości jest puste”[2] , a człowiekowi „nic – z wyjątkiem Bytu – nie jest dane”[3] , to dlaczego mieliby oni uczynić akurat to, czego od nich wymagał Sartre (szczególnie jako od pisarzy właśnie); w imię jakich wartości, skoro de facto nie ma żadnych, które człowiek musiałby nieuchronnie akceptować? Sartre’owska wykładnia istoty literatury, sensu jej uprawiania, odpowiedzialności i zadań, jakie z tym rodzajem aktywności się wiążą, zaprezentowana w Czym jest literatura?, bywa przypisywana do postklasycznego etapu Sartre’owskiego egzystencjalizmu. Otóż niewątpliwie w latach powojennych następuje w myśli Sartre’a zwrot w stronę problematyki dotyczącej historyczno-społecznego wymiaru ludzkiej egzystencji, a sukcesywna penetracja owego obszaru, w którego „uteoretycznieniu” niebagatelną rolę odegrał marksizm, służyć ma – zgodnie z postulatami francuskiego myśliciela – dotarciu do „człowieka konkretnego”. Jednocześnie w koncepcji autora Dróg wolności pojawia się nowe, nieobecne w Bycie i nicości, rozumienie wolności człowieka. Sartre zaczyna odróżniać wolność zidentyfikowaną za pomocą struktury „bytu- dla-siebie” (polegającą na nieustannym transcendowaniu przez świadomość bytu) od wolności „praktycznej” związanej z działaniem jednostek w określonych realiach historyczno-społecznych i od owych realiów uzależnionej[4] . Pciąga to za sobą wizję stosunków międzyludzkich poza zasadą ontologicznego konfliktu między moją wolnością (świadomością) a wolnością (świadomością) Innego. Wizja ta łączy się z postulatem poszanowania wolności Innego i działania na jej rzecz w świecie „praktycznego zniewolenia”. To z kolei przekłada się na krytykę społeczeństwa kapitalistycznego, brzemiennego w różnorakie formy ucisku człowieka przez człowieka, i wiąże się z wymogiem rewolucyjnej przemiany panujących stosunków w celu stworzenia społeczeństwa bezklasowego.
Swoiste „nastawienie” na wolność Innego pełni w Sartre’owskiej teorii li-teratury funkcję zasadniczą. Niemniej, co trzeba podkreślić, w swych rozważaniach o literaturze Sartre nie rezygnuje z wcześniejszych rozstrzygnięć filozoficznych z Wyobrażenia oraz Bytu i nicości i nie są one tutaj jedynie czymś marginalnym. Fenomenologiczna koncepcja dzieła jako przedmiotu intencjonalnego, istniejącego dzięki wspólnemu „wysiłkowi” pisarza i czytelnika, wskazuje na sferę, w której staje się możliwe uznanie wolności-świadomości „Drugiego”, a nieantagonistyczna relacja, jaka powstaje między nimi, łączy się ściśle z obrazem międzyludzkich stosunków kształtujących się poza „piekłem uprzedmiotownienia” oraz wymogiem działania na rzecz wolności Innych w panującej rzeczywistości społecznej „skrępowanej”.
Akt twórczy pisarza, jak twierdzi autor Czym jest literatura?, to tylko „moment” tworzenia danego dzieła literackiego – aby się ono pojawiło, trzeba „konkretnej czynności zwanej czytaniem”. Dlatego też zobiektywizowne wyobrażenie – utrwalona przez pisarza, opisana i nazwana w języku pewna „nierzeczywista” całość, zorganizowana według jego projektu, wiedzy i woli [5] – bez udziału innej, autonomicznej świadomości, świadomości czytelnika, spadłby do rangi rzeczy. W trakcie lektury, chroniącej dane dzieło literackie przed taką ontologiczną degradacją, „będącej syntezą postrzegania i tworzenia” [6], czytelnik tworzy – czy też współtworzy z pisarzem – „urojoną” rzeczywistość, „nierzeczywiste” zdarzenia, postaci, namiętności i czyny. Jeżeli dzieło literackie istnieje tylko przez zespoloną aktywność dwóch wolności, jest apelem wystosowanym do wolności „Drugiego”, aby ten, jako byt wolny, podjął się jego współtworzenia. Dzieło tym bardziej będzie apelować do naszej wolności, im bardziej w sposobie swego ukształtowania pozwoli, aby w jego tworzeniu zamanifestowała się ona najpełniej jak to możliwie. Dany utwór nie może służyć za środek perswazyjnego oddziaływania, ponieważ wówczas, zamiast afirmować naszą wolność, zrównuje nas z rzeczą, którą można tak czy inaczej manipulować. Pisarz winien jedynie apelować do wolności czytelnika – natomiast idea dzieła jako apelu zostaje zapoznana wówczas, kiedy literatura ulega „wyobcowaniu”, podporządkowując się „władzy świeckiej” lub „jakiejś ideologii”. Jeżeli więc pisarz podchodzi do wolności czytelnika w sposób afirmatywny, czytelnik zaś – realizując swą wolność w trakcie lektury – jednocześnie uznaje wolność pisarza, wówczas konflikt między jedną a drugą wolnością zostaje zniesiony.
Świat przedstawiony w utworze literackim, istniejący dzięki mojej i pisarza wolności, jest jednocześnie światem ukazującym możliwe sposoby egzy-stencji bytu ludzkiego, wielorakie formy jego „bycia-w-świecie”, które od momentu rozpoczęcia lektury stają się również naszymi możliwościami. Pisarstwo jest przeto szczególną aktywnością polegającą na „odsłanianiu” świata i człowieka „w-świecie”. Nazwanie pewnych aspektów świata, ludzkich zachowań, cech, czynów itp., jakiego dokonuje pisarz, powoduje iż stają się one „widoczne”, „zaczynają istnieć dla wszystkich”. Jak pisze Hanna Puszko, „nazwać coś – to dokonać rytualnego aktu nominacji, który zmienia zasadniczo sytuację nazwanego bytu” [7]. Nazywając kogoś np. złodziejem, sprawiam tym samym, iż nabiera on cech rzeczopodobnego bytu – akt nominacyjny nadaje człowiekowi pewną „określoność”, jego istnienie nabiera walorów „trwałości” i „tożsamości”, co ukazuje np. analizowany przez Sartre’a casus Geneta. Jako dziecko „schwytane i nazwane złodziejem, staje się przedmiotem za sprawą Drugiego”[8] . Niemniej człowiek, jako byt wolny, zawsze może dokonać przekroczenia tego, co zostało nazwane. Może utożsamić się z urzeczowioną postacią swego istnienia lub jej zaprzeczyć (reakcją Geneta jest „chęć stania się jeszcze bardziej przedmiotem”, a pragnienie to „znajdzie swoje wysublimowane spełnienie w twórczości literackiej” )[9]. „Akt nominacyjny” ewokuje konieczność podjęcia przez jednostkę, której zachowanie czy czyny zostały nazwane, jakiejś decyzji. Pisarstwo, jako aktywność polegająca na nazywaniu-odsłanianiu świata i człowieka, jego różnych możliwości „bycia-w-świecie”, mieści więc w sobie pewien projekt zmiany, przekroczenia tego, co zostało nazwane. Narzuca to pisarzowi szczególną odpowiedzialność, odpowiada on bowiem „za wybór tych aspektów świata, które postanowił odsłonić, oraz za wybór perspektywy, z jakiej ujmuje świat; odpowiada za proponowaną przez siebie postawę wobec świata i za sugerowany kierunek zmian, jakie należałoby wprowadzić” [10]. Aktywność pisarza Sartre nazywa również „drugorzędnym sposobem działania [...] przez odsłanianie” [11]. Pisarz, działając poprzez odsłanianie, w przeciwieństwie do poety nie traktuje słów jako autotelicznych przedmiotów. Jeżeli poeta sytuuje się niejako „na zewnątrz” języka, a słowa jawią mu się jako samoistne byty, które mają swój opór, swoje „powinowactwa”, „obyczaje”, „splatają się” i „odpychają”, to dla pisarza-prozaika są one przede wszystkim znakami odsyłającymi do leżącej poza nimi rzeczywistości (odsyłanie to zapośredniczone jest poprzez znaczenie); język jest przez niego traktowany jako system „wygodnych konwencji”, „drogowskazów”, „przezroczystych szyb” – przez które przeziera świat ludzi i rzeczy – służących do „nazywania”, „oznakowania”, „odsłaniania” tego świata. Pisarz jest człowiekiem rzuconym „w środek języka utylitarnego”; jeżeli słowa służą mu jako narzędzia do demaskowania rzeczywistości, to chodzi mu już nie tyle i nie tylko o to, „czy podobają się one, czy też nie, lecz o to, czy prawidłowo wskazują pewną rzecz czy pojęcie” [12]. Pisarz, podejmując się nazywania i odsłaniania, nie może czynić tego, nie zmieniając zasadniczo sytuacji nazwanego, „widocznego” bytu i nie projektując pewnej zmiany. Tak więc rola bezstronnego świadka, zewnętrznego obserwatora ludzi i otaczającego świata, nie może być jego udziałem. Słowa, których używa jako znaków rzeczywistości, nie mogą jej zachować w stanie nienaruszonym:
Czysta stylistyka popełnia groźny błąd mniemając, iż słowo jest ja- kimś zefirkiem, który przelatuje lekko po powierzchni rzeczy, muska je tylko, lecz ich nie zmienia [13].
Błędne jest także twierdzenie, iż pisarz-prozaik jest tylko świadkiem, który streszcza słowami swą „nieszkodliwą kontemplację” – twierdzi autor Czym jest literatura? (jednocześnie formułując zarzut w stosunku do postulowanej w dziewiętnastowiecznym realizmie postawy pisarza jako bezstronnego, niezaangażowa-nego obserwatora rzeczywistości społecznej). Pisarz, który działa przez odsłanianie, „porzucił nierealizowalne marzenie o tworzeniu bezstronnego obrazu społeczeństwa i ludzkiej doli”[14] . Demaskując przed czytelnikiem pewne zdarzenia, zachowania, czyny jednostek itp., literatura powoduje równocześnie, iż w taki czy inny sposób musimy ustosunkować się do odsłoniętej w dziele rzeczywistości. Jednakże
ów świat, z jego niesprawiedliwościami, daje mi się nie po to, bym je chłodno kontemplował, lecz bym je ożywiał swoim oburzeniem, bym odsłaniał je i tworzył wraz z ich charakterem niesprawiedliwości, czy-li niesprawiedliwości-które-winny-być-zniesione[15] .
Jeżeli więc współtworzę z pisarzem ów niesprawiedliwy świat, to tylko po to, aby świat ten przekroczyć – odrzucić go i zaangażować się na rzecz przemiany panujących realiów społecznych. Doświadczając swej wolności w akcie two-rzenia dzieła, nie mogę jednocześnie, twierdzi Sartre, aprobować takiego układu społeczeństwa, w którym ktoś zostaje sprowadzony jedynie do rangi rzeczy, przekształcony w wykonawcę jednej czynności „powtarzanej sto razy dziennie”. Nie mogę godzić się na stosunki oparte na ucisku człowieka przez człowieka (generujące też takie zjawiska jak rasizm i antysemityzm), na społeczeństwo wyznaczające różne i nierówne pola możliwości podjęcia takich czy innych działań. Partycypacja w „urojonym” świecie uzmysławia mi dystans między tym, kim jestem, i tym, kim mogę być, między obecnym, „gotowym” stanem rzeczywistości a stanem, który może dopiero zaistnieć; stawia nas przed koniecznością wyboru samych siebie oraz świata, w którym żyjemy, i pociąga za sobą imperatyw, aby Inny nigdy nie był traktowany jak rzecz, lecz zawsze jak cel, by wybór nasz był zawsze wyborem dokonywanym w świetle Kantowskiego ideału „Królestwa Celów”.
W kontekście powyższych sformułowań można powiedzieć, iż każdy utwór literacki jako apel do wolności czytelnika w sensie „formalnym” mieści w sobie nakaz kształtowania rzeczywistości społecznej na wzór ideału „Królestwa Celów” – w tym sensie, jak głosi Sartre, literatura jest z natury „rewolucyjna”. Niemniej, kiedy wyrażać będzie ona treści zgodne z panującą władzą czy ideologią sankcjonującą i utrwalającą społeczne status quo lub kiedy pisarz poprzestanie na głoszeniu swej absolutnej niezależności wobec tego, co historyczne i społeczne, oraz opowie się za całkowitą „bezużytecznością” literatury – nakaz ów, niejako w sensie „materialnym”, realizowany nie będzie. Wtedy też eidos literatury jako aktywności implikującej żądanie, aby świat w coraz większym stopniu był „przepojony wolnością”, ulega rozbiciu. Jeżeli więc nie popiera ona dążeń klas uciskanych i nie przyczynia się do faktycznego wyzwolenia człowieka „praktycznie” zniewolonego, stoi w sprzeczności z samą sobą.
Żądania likwidacji ucisku człowieka przez człowieka są przeto identyczne z żądaniami, jakie wysuwa „sztuka pisarska pojęta jako konkretne, historyczne zjawisko, to znaczy jako partykularny, umiejscowiony w czasie apel, dotyczący człowieka pełnego i skierowany do wszystkich ludzi danej epoki przez człowieka, który zaakceptował swoją historyczność”[16] . Jak widać, pisarz nie adresuje swego apelu do „człowieka uniwersalnego”. Nie możemy bowiem mówić o czymś takim, jak „człowiek w ogóle”, o indywiduum mającym uniwersalne i niezmienne cechy, jakąś naturę, jak głosi ideologia burżuazyjna operująca – w celu utrzymania istniejącego układu społeczeństwa – „myśleniem analitycznym”[17] . Czytelnik, jak i sam autor, to przecież konkretne jednostki, które nie sytuują się ponad historią, lecz są w niej zanurzone i, co akcentuje Sartre, wspólnie przy-czyniają się do jej kształtowania. To ludzie „z krwi i kości”, żyjący w określonych realiach historycznych, społecznych, narodowych, kulturowych, familijnych, żywiący takie, a nie inne przekonania polityczne, należący do różnych klas społecznych itp. Dlatego też „faktyczną publicznością” Vercorsa (właśc. Jean Bruller, pisarz od samego początku okupacji działający w ruchu oporu) jest „człowiek z roku 1941; upokorzony przez porażkę, ale zaskoczony przez wyuczoną kurtuazję okupanta, szczerze pragnący pokoju, przerażony widmem bolszewizmu, otumaniony przemówieniami Peteina” [18]. Autor Milczenia morza, odsłaniając czy demaskując przed takim czytelnikiem niemieckich okupantów, którzy potrafią „być mili, a nawet sympatyczni”, zwrócił się jednocześnie ku jego wolności po to, by podjął takie, a nie inne działania w konkretnej sytuacji roku 1941[19] .
Skoro każda książka odwołuje się do współczesnej czytelnikowi i autorowi rzeczywistości historycznej i społecznej, to – jak twierdzi Sartre na kartach Czym jest literatura? – proponuje też „konkretne wyzwolenie”, wychodząc od „konkretnej alienacji”. Problem alienacji bytu ludzkiego pojawia się u Sartre’a w związku z twierdzeniem głoszącym ontologiczny hiatus między bytem rzeczy a bytem świadomości. „Uprzedmiotawiające spojrzenie” Innego czy też ucieczka w „złą wiarę” są źródłem alienacji człowieka – moment, w którym jednostka spada do rangi rzeczy, niesie ze sobą doświadczenie o charakterze alienującym. W jednym z pism powstałych po drugiej wojnie światowej Sartre twierdzi, iż alienacja „to pewien typ relacji, jakie człowiek nawiązuje z samym sobą, z innymi ludźmi i ze światem” . Polega to na tym, że zakłada on priorytet Innego. Inny to „pewna kategoria, [...] wymiar, element”; „wszystko może być Innym i Inny może być wszystkim” . Człowiek, uznając priorytet Innego, ucieka w „złą wiarę”. Racji dla wszystkich swoich wyborów szuka w czymś innym niż on sam, swą podmiotowość traktuje jako nieistotną, jego własna wolność jawi mu się jako pozór. Uważa, iż podporządkowany jest różnym determinizmom – niezależnym od jego własnego bytu wartościom, wychowaniu, własnej przeszłości itp. Przezwyciężenie tak rozumianej alienacji to odrzucenie prymatu Innego na rzecz autentyczności. Jeżeli człowiek w „złej wierze” przyjmuje prymat Innego, a jednocześnie rezygnuje z kreacji otaczającego go świata (widząc w nim pewną niezmienną strukturę mającą trwale ukonstytuo¬wane znaczenia i wartości będące dziełem Innego), to człowiek istniejący na sposób autentyczny uznaje, że tylko on sam jest bezspornym sprawcą określonych sytuacji, zdarzeń oraz wartości i ponosi za nie całkowitą odpowiedzialność. Przezwyciężenie alienacji to dla Sartre’a postawa uprzywilejowana moralnie – wówczas bowiem człowiek postrzega siebie jako twórcę zarówno sa-mego siebie, jak i otaczającego go świata. Podjęcie przez człowieka wysiłku tworzenia swej egzystencji i świata, w którym żyje, to postulowana przez Sartre’a postawa autentyczności – stąd też w pracy Czym jest literatura? pisze on, że: „ten świat jest alienacją, sytuacją, historią, jest światem, który winienem uczynić swoim i wziąć na siebie, który winienem zmienić lub zachować dla siebie i dla innych” [22]. Literatura, stawiając nas przed koniecznością podjęcia „autentycznej” decyzji co do samych siebie i otaczających nas realiów, pozwala nam więc przełamać prymat Innego, odrzucić wszystko to, co jawi się jako „zastane” i „gotowe”. Jeżeli jednak adresatem danego utworu literackiego nie jest „człowiek uniwersalny”, lecz określona publiczność w określonym systemie społecznym, należąca do różnych klas społecznych, to i propozycja wyzwolenia spod władzy Innego, jaką składa nam dane dzieło, jest ściśle z tym umiejscowieniem związana.
Dlatego też, twierdzi Sartre, pisarz tworzący dla ludzi żyjących w rozbitym klasowo społeczeństwie, podzielonym różnego rodzaju antagonizmami, nie może być „mediatorem” dla wszystkich. Stałby się nim dopiero w społeczeństwie bezklasowym. Wtedy też nie groziłoby literaturze pomieszanie „interesów i trosk” człowieka z „interesami i troskami” bardziej uprzywilejowanej klasy. Zniknięcie różnorakich form podziału i nierówności, jakie sankcjonuje klasowy układ społeczeństwa, sprawiałoby, iż dzieło literackie odsłaniałoby wspólną już dla każdego z nas rzeczywistość. Pisarz adresowałby swoje dzieło do „uniwersalności konkretnej”, a więc do ogółu ludzi żyjących w konkretnym „tu i teraz” – do publiczności „zjednoczonej”, a nie „rozbitej” przez podziały i nierówności (związane np. z możliwością zdobycia wykształcenia, ilością wolnego czasu, dostępem do dóbr kultury) wynikające z klasowego układu, a odsłonięty przed ową publicznością obraz świata oraz „człowieka-w-świecie” byłby obrazem uniwersalnym (tj. dotyczącym nas wszystkich) i każdego z nas stawiałby przed koniecznością podjęcia określonej decyzji co do odsłoniętej w dziele rzeczywistości. Wewnętrzną strukturę społeczeństwa, w którym nie istniałyby już podziały i nierówności, określałaby, jak pisze Sartre, „rewolucja permanentna”, następowałoby ciągłe burzenie istniejącego porządku, gdy tylko będzie on ulegać „skostnieniu”. W inicjowaniu owych zmian literatura odgrywałaby rolę zasadniczą – dla wszystkich członków społeczeństwa, które „bez ustanku ujmuje siebie od nowa, osądza i przekształca”, pełniłaby ona bowiem funkcję mediacyjną między tym, co w aktualnym układzie społecznym jawi się jako „gotowe” i „zastane”, a tym, co za sprawą jego członków może dopiero zaistnieć. Byłaby ona, jak pisze Sartre, „syntezą Negatywności – jako mocy odrywania do tego, co dane – oraz Projektu – jako zarysowania nowego porządku”[23] .
Klasowy układ społeczeństwa nie pozostaje bez wpływu na „fluktuację literackiej idei”. Twórczość pisarska była i jest uwikłana w konflikt, jaki istnieje pomiędzy „siłami konserwatywnymi” (klasami uprzywilejowanymi, które pragną zachować społeczne status quo) a „siłami postępu” reprezentującymi interesy klas uciskanych i dążącymi do zniesienia istniejącego porządku społecznego (klasy te tworzą „publiczność potencjalną”, tj. publiczność, która z powodu klasowych podziałów i wynikających z nich nierówności ma ograniczony czy wręcz niemożliwy dostęp do twórczości literackiej). Sytuacja taka naraża literaturę na niebezpieczeństwo popadnięcia w wyobcowanie, uzależnienia się od takiej czy innej ideologii. W społeczeństwach średniowiecznych literatura ulega wyobcowaniu, podporządkowana jest bowiem ideologii religijnej; dzieje się tak również w okresach późniejszych – np. w XVII wieku, kiedy to do ideologii religijnej dołącza się ideologia świecka. W XVIII wieku rozpoczyna się proces wyzwalania się literatury spod władzy owych ideologii. W epoce tej znacznie powiększył się krąg jej rzeczywistych odbiorców. Oprócz szlachty po raz pierwszy mieszczaństwo – klasa dotychczas uciskana, stanowiąca publiczność potencjalną – staje się publicznością rzeczywistą. Pisarz tworzy zatem dla publiczności rozbitej. Szlachta potrzebuje go, aby w swoich utworach podtrzymywał i bronił istniejącego porządku społecznego, natomiast mieszczaństwo, dążące do oswobodzenia się z tego porządku, potrzebuje pisarza, ponieważ „pragnie oświecenia”, dąży do stworzenia własnej ideologii i domaga się udziału w życiu politycznym. Konflikt i rozbicie panujące wewnątrz tej publiczności powodują, iż „świadomość pisarza” jest „rozdarta”, co ostatecznie prowadzi do tego, że nie utożsamia się on ani z siłami konserwatywnymi, ani z siłami postępu, a jego aktywność nabiera walorów niezależności i autonomiczności. Przejawia się to w tym, iż literatura zaczyna być pojmowana przede wszystkim jako aktywność krytyczna, uprawiana z punktu widzenia uniwersalnych zasad Rozumu. Tak więc jeżeli ówczesny pisarz występuje przeciwko tej czy innej niesprawiedliwości społecznej, walczy z „przesądem”, „żąda rewizji jakiegoś procesu”, to czyni tak w imieniu tych uniwersalnych zasad, a nie w imieniu określonej klasy społecznej. Jego krytyka teraźniejszości ukazuje, iż pod warstwą tego, co „mieszczańskie” i „szlacheckie”, kryje się to, co „uniwersalne” i wspólne wszystkim jednostkom. Polityczny triumf burżuazji powoduje, że mieszczański czytelnik (dla którego podstawową wartością jest użyteczność) chce, aby literatura ukazywała mu ponadjednostkowe prawa psychologiczne, ścisłe i niedopuszczające wyjątków, dzięki którym będzie mieć niezawodne przepisy na „zniewalanie i opanowanie”. Najlepsi pisarze XIX stulecia jednak odmówili. Odmowa ta prowadzi do tego, iż literatura, akcentując swą autonomię względem ideologii burżuazyjnej, staje się „literaturą abstrakcyjną”. Jej twórcy postulują, aby nie było żadnych tematów uprzywilejowanych, opowiadają się za jej całkowitą „bezużytecznością”. Postawa taka wciela się w różne formy. Obejmuje realizm, ideę „sztuki dla sztuki”, symbolizm i sięga eksperymentów dwudziestowiecznej awangardy. Wyniesiona do najwyższej rangi bezużyteczność rozpoczyna „niszczycielski ruch negacji”. Przykładowo: pisarz realistyczny XIX stulecia, postrzegając świat z perspektywy bezstronnego obserwatora, jednocześnie „miażdży życie”, ponieważ dokonuje neutralizacji i ujednolicenia rzeczywistości, opisując ją w kategoriach deterministycznych praw i psychologicznych mechanizmów ludzkiego zachowania (jest to de facto opis ufundowany na ideologii mieszczańskiej, którą „rzekomo” odrzuca). Ruch negacji znajdzie swój kres, kiedy wraz z nadrealizmem literatura stanie się „wezwaniem do zbrodni”. Opowiedzenie się za całkowitą niezależnością literatury faktycznie nie wyzwoliło jej spod panowania ideologii burżuazyjnej, wiązało się z zaniechaniem poparcia dla dążeń proletariatu. Gdyby dziewiętnastowieczny pisarz wypełnił swoje utwory konkretną treścią związaną z konkretną sytuacją proletariatu, gdyby wystąpił przeciw niesprawiedliwości społecznej i uciskowi społeczeństwa burżuazyjnego – lecz nie w imieniu jakiejś ideologii, ale w imieniu „praktycznie” zniewolonych ludzi – to wówczas jego aktywność byłaby zgodna z imperatywem, jaki tkwi w samej istocie dzieła literackiego; z żądaniem, by międzyludzkie stosunki kształtowały się według idei „Królestwa Celów”. Flaubert nie sprzeciwił się jednak represjom po upadku Komuny. Wiek dziewiętnasty, jak mówi Sartre, był dla pisarzy wiekiem „błędu i upadku”.
Typ literatury „konkretnej i wyzwolonej” (czyli niepodporządkowanej ideologii i nieoddającej się „abstrakcyjnym igraszkom”, lecz poruszającej ważkie, aktualne kwestie) może zaistnieć dopiero w społeczeństwie bezklasowym – tylko wówczas literatura będzie odsłaniać przed całą publicznością całość wspólnego jej świata i wszystkich stawiać przed koniecznością podjęcia pewnych wyborów i działań. Niewątpliwie warunki te nie są spełnione, a „trzeba pisać właśnie dziś” – konstatuje Sartre. Teraźniejszym zadaniem literatury jest ukazywanie świata wraz z jego niesprawiedliwościami, konfliktami o charakterze politycznym, rasowym itp., i uświadomienie człowiekowi możliwości tworzenia historii w perspektywie „Królestwa Celów”. Stąd też pisarz, który działa przez odsłanianie, winien uczynić je działaniem świadomym – zaangażowaniem. „Literatura zaangażowana” to literatura odnosząca się do konkretnych problemów współczesności i współczesnego człowieka. Pisarz winien pisać dla swojej epoki:
Przedmiotem naszej troski jest przyszłość naszej epoki, ograniczona przyszłość, która się ledwie od niej odróżnia, bo epoka – to, podobnie jak człowiek, przede wszystkim przyszłość.
Tworzą ją jej „aktualne zajęcia, jej przedsięwzięcia, krótko- lub długoterminowe projekty, jej bunty, walki, nadzieje [...]” [24]. „Winniśmy w naszych pismach prowadzić walkę zarówno na rzecz wolności ludzkiej i rewolucji socjalistycznej” – głosi Sartre. Z racji tego, iż literatura ulega alienacji, kiedy staje się środkiem władzy, przymusu czy propagandy, walka ta nie może być identyfikowana z działalnością podporządkowaną ideologii socjalistycznej, nie może zatem afirmować nowego, lepszego świata i człowieka czy „wpajać” odbiorcy „postawę optymistyczną”, jak to postulują teoretycy socrealizmu. Współczesne powieści, opowiadania czy reportaże winny pełnić funkcję krytyczną (Sartre nie angażuje poezji, ponieważ nie służy ona żadnemu „przedsięwzięciu”) – demaskować rzeczywistość, przedstawiać współczesnemu człowiekowi jego własny obraz, „kompromitować” go, być formą uzyskiwania samowiedzy, i w ten sposób wydobywać byt ludzki ze stanu „niewinności”, ewokować sytuację, w której zadecyduje on o sobie i istniejących realiach społecznych. Literatura zaangażowana powinna również poszukiwać „nowego języka” i nowych technik, tak aby była skuteczna w swym aspekcie nominacyjnym, mając jednocześnie wysokie walory artystyczne. Niemniej walory te nie mogą być same w sobie uznane za coś nadrzędnego. Trzeba, by szły one w parze z tematyką podejmującą zasadnicze kwestie dzisiejszego świata, społeczeństwa i ludzi w nim żyjących. Najpiękniejsza książka na świecie nie odkupi cierpień dziecka.
Nie możemy odkupić zła [...] chcemy, aby dzieło sztuki było również czynem; chcemy by było poczęte wyraźnie jako bron w walce człowieka przeciw złu [26].
PRZYPISY:
1/J.-P. Sartre, Prezentacja „Temps Modernes”, [w:] idem, Czym jest literatura? Wybór szkiców krytycznoliterackich, wybór A. Tatarkiewicz, tłum. J. Lalewicz, Warszawa 1968, s. 139.
2/L. Kołakowski, Filozofia egzystencji i porażka egzystencji, [w:] Filozofia egzystencjalna – wybór tekstów, red. L. Kołakowski i K. Pomian, Warszawa 1965, s. 20.
3/K. Pomian, Sartre’a metafizyka literatury, [w:] idem, Człowiek pośród rzeczy, Warszawa 1973, s. 232.
4/Por. M. Kowalska, W poszukiwaniu straconej syntezy. J.-P. Sartre i paradygmaty filozo-ficznego myślenia, Warszawa 1977, s. 126.
5/Dzieło sztuki jest dla Sartre’a „przedmiotem nierzeczywistym”, a więc takim, który zostaje przez świadomość wyobrażającą założony „jako nieistniejący, albo jako nieobecny, albo jako istniejący gdzieś indziej, albo też nie założony jako istniejący” (J.-P. Sartre, Wyobrażenie, tłum. P. Beylin, Warszawa 1970, s. 343). Portret Karola VIII jako obiekt postrzeżenia to po prostu zespół barwnych plam i kresek. Jako taki przynależy on do realnej rzeczywistości. Jeżeli natomiast w związku z tymi samymi barwami i kreskami pojawi się wyobrażenie, zaczynają one funkcjonować jako materialny analogon przedmiotu od nich różnego, tj. „nierzeczywistego”. Aby ten przedmiot nierzeczywisty się wyłonił, musi zostać zanegowana (zneantyzowana) materialna rzeczywistość artefaktu, będąca obiektem postrzeżenia. Artysta obiektywizuje swoje wyobrażenie, tworząc jego materialny analogon, taki, iż każdy może je uchwycić, „jeśli tylko weźmie pod uwagę analogon”. W odniesieniu do swych tworów – utrwalonych w języku przedmiotów nierzeczywistych – pisarz czuje się kimś „istotnym”, gdyż owe wyobrażone byty całkowicie zależą od jego podmiotowości, nie poznaje on ich ani nie odkrywa, tak jak przedmiotów rzeczywistych danych w percepcji, których trzeba „uczyć się”, stopniowo je odkrywać. Przedmiot nierzeczywisty „od chwili swego pojawienia się udostępnia się świadomości jako to, czym jest”. Nie może nas „zaskoczyć” – w wyobrażeniu nie odnajdziemy nic ponad to, co sami weń włożyliśmy.
6/J.-P. Sartre, Czym jest literatura?, op.cit., s. 189. Lektura jest postrzeżeniem, ponieważ dany tekst jako całość nigdy nie jest nam dany natychmiast, w jednorazowym akcie. Tak jak postrzegając rzecz, „uczymy się” jej poprzez ciąg jej przejawów, bo nie jest nam ona dana od razu, lecz stopniowo, tak też w wypadku lektury dzieła literackiego całość, jaką ono stanowi, „odsłaniamy” krok po kroku, wydobywając z „pomroki” następujące po sobie słowa i zdania. Sukcesywne odsłanianie utworu jest jednocześnie jego tworzeniem. W tworzeniu dzieła podczas lektury zaangażowana jest nie tylko wyobraźnia czytelnika, lecz cała jego podmiotowość, cała osoba z jej „namiętnościami, uprzedzeniami, sympatiami, temperamentem seksualnym i skalą wartości” (ibidem, s. 196).
7/H. Puszko, Czy Jean Paul Sartre był egzystencjalistą?, „Sztuka i filozofia” 1995, nr 10, s. 66.
8/J.-P. Sartre, Zwycięstwo moje jest czysto słowne, a zawdzięczam je bogactwu wyrażeń, przeł. J. Skoczylas, [w:] Antologia współczesnej krytyki literackiej we Francji, red. W. Karpiński, Warszawa 1974, s. 193.
9/Ibidem.
10/K. Pomian, Sartre’a metafizyka literatury, op.cit., s. 262.
11/J.-P. Sartre, Czym jest literatura?..., op.cit., s. 174.
12/Ibidem, s. 172.
13/Ibidem, s. 173.
14/Ibidem, s. 174.
15/Ibidem, s. 206.
16/Ibidem, s. 212.
17/W ramach modelu myślenia analitycznego – wyrażającego interesy burżuazji – określonego rodzaju całości (np. społeczeństwo, jednostka) ulegały anihilacji. Zgodnie z zasadą, iż całość nie stanowi czegoś jakościowo różnego od sumy składających się na nią elementów, a te z kolei obdarzone są niezmiennymi właściwościami istotowymi, społeczeństwo zostaje zredukowane do sumy składających się na nią jednostek, a każda z nich – mimo swych „przypadłości” podyktowanych różnego rodzaju czynnikami natury „zewnętrznej” (miejsce i czas urodzenia, status społeczny, przynależność klasowa) – jest nosicielem nienaruszalnej i uniwersalnej natury ludzkiej. „Mit uniwersalności” w istocie zaciera różnice klasowe między ludźmi, jak i prawdziwy obraz bytu ludzkiego.
18/J.-P. Sartre, Czym jest literatura?..., op.cit., s. 215.
19/Powieść Vercorsa ma inne znaczenie dla ludzi, którzy doświadczyli okupacji, a inne dla ludzi, który jej nie doświadczyli. Pula wspólnych dla pisarza i czytelnika doświadczeń sprawia, iż przedstawiony w dziele świat może być odsłaniany za pośrednictwem słów-kluczy. „Gdy opowiadam o okupacji niemieckiej Amerykanom, muszę robić wiele analiz i zastrzeżeń [...]. Kiedy piszę na ten temat Francuzom – jesteśmy między sobą i wystarczy powiedzieć na przykład: «Koncert niemieckiej muzyki wojskowej na estradzie w parku». W tych słowach jest wszystko: chłodna wiosna, prowincjonalny park, mężczyźni z wygolonymi głowami grający na instrumen-tach dętych [...] nasz wstyd i niepokój, nasz gniew i nasza duma” (ibidem, s. 211).
20/H. Puszko, Być Stendhalem i Spinozą... Szkic o filozofii J.-P. Sartre’a, Warszawa 1977, s. 160.
21/Ibidem.
22/J.-P. Sartre, Czym jest literatura?, op.cit., s. 213.
23/Ibidem, s. 287.
24/J-P. Sartre, Prezentacja „Temps Modernes”, op.cit., s. 193.
25/Por. H. Markiewicz, Teorie powieści za granicą, Warszawa 1995, s. 324.
26/J.-P. Sartre, Piszemy dla swojej epoki, przeł. K. Karkowski, „Odra” 1965, nr 12, s. 8.