Templum Aeternitatis – posągi narzędzi myślowych Stanisława Kostki Potockiego
23/01/2022
Katarzyna Karaskiewicz
(Społeczna Akademia Nauk, Warszawa)
https://orcid.org/0000-0002-6185-1218
Templum Aeternitatis – posągi narzędzi myślowych Stanisława Kostki Potockiego[1]
Między magią a sztuką
Plan mojego artykułu jest następujący. Rozpocznę od uwag historycznych i terminologicznych wprowadzających w zagadnienie Wiecznicy, jednocześnie wyjaśniając dlaczego wskrzesiłam ją po stuleciach. Przedstawię jak mógł pojmować Wiecznicę Giordano Bruno a jak mógł pojmować Stanisław Kostka Potocki. Następnie zreferuję poglądy filozoficzno-lingwistyczne Potockiego, wyodrębniając (i skupiając się) pojęcia jak: „mądrość”, „krytyka”, „narzędzia myślenia”. Wymienię też filozofów, którzy oddziałali na jego poglądy. Jestem zdania, że podstawowym pojęciem, któremu Potocki mógłby wystawić Wiecznicę było pojęcie KRYTYKA.
Pamięci Stanisława Kostki Potockiego
W 2021 roku minęła dwusetna rocznica śmierci Stanisława Kostki Potockiego (1755 –1821), polskiego estetyka i logika, reformatora szkolnictwa polskiego. Był fenomenalistą i skrajnym nominalistą, kontynuatorem filozofii analitycznej Étienne’a de Condillaca. Ten zwolennik klasycyzmu, logiki stoickiej, ale też logiki largo sensu, jako sztuki myślenia, pozostawił po sobie liczne pisma z zakresu pragmatycznej funkcji języka, semiotyki logicznej i estetyki. Niniejsze rozważania ofiarowuję pamięci tego wybitnego polskiego myśliciela.
Wstępne rozważania
Inspiracją do wybudowania Wiecznicy Potockiego są apokryficzne dialogi Giordana Bruna Lampa trzydziestu spotkań, czyli Bruno w trzydziestu dialogach, których autorem jest Andrzej Nowicki. Uczony wybrał formę platońskich dialogów nawiązując do najstarszej i najbardziej pierwotnej formy zdobywania wiedzy, tj. rozmowy. Zauważmy, że mowę (rozmowę) doświadczamy codziennie, tak samo jak doświadczali jej starożytni Grecy. Mowa (logos) to tyle, co zawarta pierwotność i skrytość, to te same rzeczy w ich zrozumiałości. Ten szczególny sposób mówienia Grecy nazywali wypowiedzią, później logika określiła je pojęciem „sąd”. W logice pierwszeństwo ma pytanie a nie sąd, czego świadectwem są właśnie dialogi Platona i dialektyczne źródła greckiej logiki. Warunkiem koniecznym zrozumienia pytania musi być kryterium wypowiedzi, na które ono odpowiada. W przeszłości powszechnie ceniono ludzi, którzy potrafią nie tylko sformułować poprawnie pytanie, na które należy również poprawnie odpowiedzieć, ale też z odpowiedzi wywieść kolejne pytanie.
Warto dodać, że najbardziej znane traktaty Bruna są napisane w formie dialogicznej. Do dziś komentatorzy jego dzieł mierzą się z problemami interpretacyjnymi dialogów, zarówno tych o charakterze hermetycznym, ale też o charakterze wyjaśniającym.
Tytuł apokryficznych dialogów pochodzi od trylogii nazywanej „Lampami”, którą Bruno opracowywał przebywając w Wittenberdze: De lampade combinatoria lulliana (komentarz do Ars magne Lulla), De progressu et lamp venatoria logicorum (komentarz do traktatu Topiki Arystotelesa) i Lampas triginta statuarum (traktat opublikowany po raz pierwszy dopiero w 1891 roku). Lampy były w większości przeróbką wcześniej publikowanych tekstów po włosku. Tym razem pisząc je po łacinie, Bruno starał się dotrzeć nimi do kręgu akademickiego. Sformułował w nich krytykę wciąż dominującego arystotelizmu, po to, aby przydać swojej „nowej filozofii” większej siły i świadomości. Niektórzy komentatorzy są zdania, że Lampami chciał Nolańczyk ustabilizować a nawet umocnić swoją pozycję w niemieckim kręgu akademickim.
Dialog VI Tägerstein albo o posągach narzędzi myślowych jest najbardziej sokratyczny spośród pozostałych. Bruno-Sokrates prowadząc rozmowę, zgodnie z założeniami metody (maieutyka i elenktyka), wydobywa ze swojego rozmówcy (Tägersteina), a raczej doprowadza do tego, że jego interlokutor samodzielnie wypowiada prawdę, którą jest dążenie człowieka do mądrości, tj. do tego, co wieczne. W tym sensie wieczne oznacza kontemplację teoretyczną, która jest pierwotna wobec tego, co niekontemplacyjne. Bruno akceptował platoński model mądrości. Nie jest to ścieżka dla każdego i dlatego nie wszyscy zdołają przejść po niej, mimo że każdy może na nią wkroczyć.
Analizować będę poglądy Pana na Wilanowie, który w traktatach filozofów, bliskich jemu sercu, poszukuje odpowiedzi na <> przez nich pytania. Z drugiej strony staje się Potocki Wiecznicą dla kolejnych pokoleń, precyzyjniej powinien stać się, gdyż w swojej twórczości zawarł ważne dla człowieka przesłanie, tj. bycie sprawiedliwym sędzią, który poprzez krytykę doskonali siebie i swoje umiejętności kontemplacyjne.
Postępujące rozrzedzanie gustów, stylów, likwidacja reguł, to wszystko stało się dla mnie sygnałem, aby spróbować odtworzyć Wiecznicę Potockiego lub wystawić ją Potockiemu i przypomnieć, co jest ponadczasowe; co należy pielęgnować w sobie jako samostwórstwo człowiecze. Nie głoszę w sposób apodyktyczny tezy, zgodnie z którą przedstawiam Wiecznicę Potockiego. To sugerowałoby zresztą, że w istocie odtwarzam jego pomysł; a przecież nie jest to prawdą. Poglądy filozofów, które inspirowały Potockiego są dla mnie tylko punktem wyjściowym do zrekonstruowania niewidzialnego Muzeum, jakie opisał w przypadku poglądów Bruna, Nowicki. Bardzo możliwe, że powinniśmy mówić też o budowaniu Wiecznicy Potockiemu.
Odrębnego wyjaśnienia wymagają słowa, które uważam za kluczowe dla rozważań: „muzeum”, „wieczność”, „mądrość”. Moją intencją jest powrót do klasycznych znaczeń wyrazów. W ich rekonstrukcji pominę wynikający opis zjawisk kulturowych a skupię się na tym, co uważam za ponadczasowe.
Kontemplacja i służba Muzom
W wielkim skrócie, przyjęto pojmować mądrość za mędrcami jońskimi jako wiedzę teoretyczną na temat całościowego świata, ogólnych zasad, poznania prawdy w najogólniejszym sensie, poznania tego, co boskie. Prawda tak pojmowana jest światłem, które oświetla wszystko jako całość. Będzie nią dlatego, że nie jest prawdą tego czy innego wymiaru rzeczywistości. Prawda całości, to prawda, której ani ludzie, ani bogowie nie mogą kwestionować, a która istnieje sama-w-sobie; w logos. Stanowi (wszech)świat jako coś obiektywnego, niezrelatywizowanego do niczyjego punktu widzenia czy czasu i miejsca.
Muzejon (gr. μουσέϊν), które w niniejszym artykule będę oddawała przez słowo „Wiecznica”, tj. to, co wieczne, oznaczało pierwotnie Świątynię Muz. Muzejonem była więc i Akademia Platona i Liceum Arystotelesa i Ogród Epikura i Biblioteka Aleksandryjska, gdyż w nich gościły Muzy. Platon uważał, że służba dziewięciu Muzom ma polegać na uprawianiu filozofii. Filozofia, nazywana też Szlachetną Panią, była Mądrością, trójjednią logosu (język, rozum, myślenie), o której ten uczony mąż mówił, że: „Nie są to bowiem rzeczy dające się ująć w słowa, tak jak wiadomości z zakresu innych nauk (albo: „Nie daje się ona [wiedza] bowiem wysłowić na podobieństwo innych nauk)”[2]. Być może jest to powód dlaczego dialogi Platona są pełne niedomówień, gdyż na najbardziej fundamentalne pytania nie otrzymujemy jednoznacznej odpowiedzi. Mędrzec cały czas odsyła do nowych wątków w innych dialogach. W ten sposób treść dialogów wpisała się w najdoskonalszą z figur, tj. w koło.
Zauważmy, że Bruno rozwinął dialektyczną koncepcję rozwoju, której centralną kategorią było pojęcie „kołowrotu”. Oznaczało ono dla Bruna nie tyle cykliczny powrót, ile raczej ruch po spirali. Dodam, niekończący się ruch, tak jak niekończąca jest kontemplacja człowieka pragnącego mądrości, która czyni jego życie rozumnym, ważnym, spełnionym. To pragnienie jest postacią miłości.
W czasach rzymskich słowo „muzeum” kojarzone było z miejscem przechowywania dzieł sztuki. Współczesne muzea nie tylko odrzuciły Muzejon dostojnych Hellenów, ale też oddalają się od dziedzictwa treści romanitatis. Stały się muzea miejscem rozrywki largo sensu, w którym dominują utylitarystyczne cele a nie samoistność nauki i sztuki. Cisza i czas – atrybuty kontemplacji – zostały zastąpione krzykiem i tymczasowością, które cechują ludzi pozbawionych szacunku dla wypracowywanej mądrości teoretycznej. Przemawia muzeum tylko do zmysłu wzroku, ale nie do oczu rozumu. Liczne łamania, na przestrzeni dziejów, kanonu wspólnoty jednego języka cywilizacyjnego doprowadziły też i do tego, że deformacji ulegało słowo „muzeum”, które wymusza w związku z tym dostosowanie się do nowych oczekiwań tzw. rynku kultury.
Zauważmy, że już Sokrates przewrotnie pozwolił „używać każdego słowa, jak ci się podoba”[3]. Z kolei stoicy głosili, że znaczenie słowa zmienia się wraz z posiadaniem wiedzy lub jej brakiem, z doskonaleniem wiedzy lub z jej zaniechaniem, z doświadczeniem: słowem zależy od kompetencji językowej użytkownika języka naturalnego. Zauważyłam jednak, że kompetencja językowa zasadniczo nigdy nie wzrosła, ściślej: nigdy nie wzrastała i pozostaje wciąż na tym samym niskim poziomie, zwłaszcza u ludzi o umyśle przeciętnym. Zatem twierdzenie, że wciąż maleje jest jedynie złudzeniem i usprawiedliwianiem licznych patologii we współczesnym świecie.
Truizmem jest też powtarzanie, że wszelkie zmiany dokonują się w języku. Dlatego dziedziną szczególnie podatną, by uwikłać człowieka w fałsz i odwieść go od prawdy, jest właśnie język. Hans-Georg Gadamer o języku napisał: „Ludzkie mówienie nie przekazuje bowiem wyłącznie prawdy, zna także pozór, złudzenie, udawanie”[4]. Według Diogenesa filozof nie powinien mówić, tylko działać[5]. Friedrich Nietzsche o języku i mówieniu pisał, że mowę wynaleziono jedynie dla tego, co przeciętne, średnie, komunikowalne. Mówiący pospolituje się przez mowę[6]. Natomiast Roland Barthes nazwał system językowy mową faszystowską, gdyż faszyzm nie zabrania mówić, on zmusza do mówienia[7]. Lew Szestow był zdania, że wszyscy ludzie kłamią, gdy zaczynają mówić. Ludzki język jest niedoskonały; w jego istotę wpisany jest błąd i nieprawda, ale też walka i przemoc. Oczywiste jest, że przemoc zawiera się w walce, dlatego oba pojęcia podpadają pod ten sam poziom znaczeniowy. Jednak chcę zwrócić uwagę, że walka zakłada też istnienie podmiotów zdolnych do działania; do czynu; podmiotów zmotywowanych, takich, których uniwersum duchowe ma określone granice, ma też swe miary i ideały. Wraz z dominacją człowieka o umyśle przeciętnym zniknęła walka z kimś o coś, natomiast pojawiła się przemoc stosowana przez kogoś na kimś i przeciw niemu. Walka zakłada honor i szacunek dla argumentów formułowanych przez stronę przeciwną. Przemoc odrzuca argumenty, żywi się absurdem i nonsensem.
Zwróćmy jeszcze uwagę na następujące zjawisko: wartości reprezentowane przez burżuazję były zawsze odmienne od tych, które były reprezentowane przez ludzi szlachetnie urodzonych. Różnica ta uwydatnia się jeszcze bardziej, gdy za przedmiot porównania weźmiemy przedstawicieli obu stanów zajmujących się filozofią, nauką, sztuką czy literaturą. Na zachodzie Europy, od mniej więcej XV wieku, coraz więcej wśród twórców było przedstawicieli mieszczan a nawet chłopów, na co zwracał uwagę Potocki. Część z nich kontynuowała, tj. włączała się w klasyczny kanon wspólnotowy, tj. cywilizowała się. Jednak większość opowiedziała się po stronie wartości głoszonych przez tzw. nowożytników, przyjmując specyfikę kształtującego się burżuazyjnego myślenia, tj. przeliczania wszystkiego. Burżuazja przede wszystkim potrafi liczyć pieniądze. Wszakże nie o ratio, tj. racjonalny pierwiastek toczyła się cicha wojna między <<piśmiennymi>> analfabetami a przedstawicielami wysokiej kultury abecadła. Burżuazyjno-nowożytny typ uprawiania kultury (sensu largo) wydaje się mniej skomplikowany dla człowieka o przeciętnej umysłowości. W konstruowanej przez niego rzeczywistości wszystko jest równoważne, tj. każdy sąd staje się wzajemnie równoprawnym. Znaczenia nabiera bezwartościowa forma rozumowania, która we wszystkich przypadkach prowadzi od prawdy do fałszu.
Nie będę dogłębnie analizowała zagadnienia wieczności. Odnotuję tylko tę interpretację, którą uważam za uzasadnioną dla moich rozważań. Wieczność zespalam z racjonalnym pierwiastkiem. Tylko wówczas, gdy człowiek oddaje się racjonalnym spekulacjom, może dojść do zrozumienia, że źródłem porządku są układy i kombinacje liczb oraz związany z nimi czas. Czas nie jest bynajmniej ruchem, ani miarą ruchu, lecz wyprzedzając wszelki ruch, stanowi zasadę jego uporządkowania. Dzięki tej zasadzie świat może stać się najdoskonalszym odwzorowaniem wieczności. Oglądając ruchy ciał niebieskich, człowiek dostrzega porządek (wszech)świata, a skoro dostrzega, to zaczyna pytać o jego źródło.
Warto jeszcze odnotować dwa fakty: (1) Bruna i Potockiego połączyła Nola. Ten pierwszy się w niej urodził, ten drugi odwiedził ją po dwustu latach. Bruno opuścił Nolę w 1576. Potocki przyjechał do Noli po w 1775 roku. Obaj nigdy do miasta nie powrócili. (2) Obaj byli młodzi i żywili przekonanie, że wystarczy umiłowanie mądrości, aby urzeczywistniać prawdę. Możliwe, że aby zrozumieć co wydarzyło się między Nolą a Wilanowem, a przede wszystkim uświadomić sobie perspektywy jakie się zakreśliły w osobach dwóch filozofów, potrzeba wściekłości, pasji wiedzy, praktycznego entuzjazmu, tj. heroizmu, tak ludzkiego i magicznego, jaki cechował Bruna oraz uporu, niezłomności i przekonania, że logika jest etyką moralności, jaka cechowała z kolei Potockiego. Historia zatem potoczyła się dalej.
Powrót. Wiecznica Giordana Bruna
Bruno jest męczennikiem w imię wolności, przeciw każdemu głoszonemu dogmatowi tłamszącemu myśl. Niektórzy widzą w nim reformatora katolicyzmu, inni myśliciela ateistę i materialistę, ale są i tacy, którzy nazywają Nolańczyka pionierem dwudziestowiecznej nauki, nazywając go nawet magiem. Mniej skłonni do porównań z niestabilnym znaczeniowo terminem „mag”, dostrzegają w nim prekursora nowoczesnej myśli społecznej, liberalnego intelektualistę zachęcającego wszystkich do tolerancji religijnej. Nie brakuje głosów, że był Bruno mistrzem anarchii, który łamie i miesza różne tradycje.
Rozważania rozpocznę do wyjaśnienia znaczenia słowa „mag”. Argumentuję to następująco:
(1) słowo jest niestabilne znaczeniowo,
(2) od kilku stuleci ma znaczenie tylko pejoratywne i pojmowane jest jako synonim szarlatana, czarodzieja itp.
(3) Bruno nazywał siebie magiem, nawiązując w ten sposób do poglądu Arystotelesa.
W wyznaniu jakiego dokonał Bruno przed władzami uniwersytetu w Oxfordzie czytamy, że magia, do której się odnosi, nie jest łatwowierna i upokarzająca, ale wyższa, wzmacniająca zmysły i umożliwiająca człowiekowi zdominowanie sił natury. Wszakże analiza ontologiczna i kosmologiczna pozwala człowiekowi odkryć nić uniwersalnej sympatii i antypatii, które może połączyć tylko magia, po to, aby wywołać efekty polegające przede wszystkim na skłonności do wierzenia, które pozwalają człowiekowi dokonywać wielkich czynów, mobilizując całą swoją energię duchową[8].
W jaki sposób Bruno definiował słowo „mag”? Należy, o ile nie został uprzednio termin zdefiniowany, odwoływać się do najwyższego znaczenia, zgodnie z nauczaniem logików, a przede wszystkim Arystotelesa, który w Topikach wyjaśnił, że „mag” to człowiek mądry, obdarzony zdolnościami operacyjnymi. Zatem mag, według Bruna jest tym, który potrafi kierować wiarą w sensie operacyjnym, nadając wewnętrzne napięcie wektorom przechodzącym przez świat zewnętrzny. Magowie poszukują, poprzez studia nad dziełami starożytnymi i okultystycznymi średniowiecznymi, cudownych formuł albo procedur, zdolnych do nadania człowiekowi nieograniczonej władzy nad rzeczami, przekształcania żywiołów, wywoływania niesamowitych efektów, komunikowania ludzi ze światem niebiańskim. Wiedza magów jest dostępna dla nielicznych i to za wysoką cenę, ponieważ zapewnia ona szczegółową wiedzę o żywiołach i ich wzajemnych powiązaniach. Wiedzę, która z pewnością pozwoliła działać na przyrodę i ludzi, ale nie oszukiwać ich ani wywoływać cyrkowych efektów. Magia narodziła się z sił natury. Postawa Bruna była zgodna z głoszoną tezą, że poza różnicami między rzeczami istnieje tylko jedna zasada, że w nieskończonych przejawach materii ukryta jest forma lub umysł, który ożywia wszechświat. Uczeni postrzegający siebie jako magowie, byli zdania, że natura jest żywa, napędzana przez nieznane siły, bardzo podobna do tych działających w człowieku. To, co jednak pozostanie najważniejsze dla Bruna to myśli, rzeczy, które się wymawia, pojęcia, które się wyraża, a nie zmienne formuły i słowa, za pomocą których zostają one przedstawione.
Czym była Wiecznica i jak ją pojmował Bruno, wyjaśnił Hans Heinrich Heinzel von Tägerstein, właściciel majątku Elgg w Szwajcarii, którego Bruno odwiedził: „Miało to być ogromne Muzeum, zabezpieczające przed burzami dziejowymi wszystko to, co godne jest wiecznego trwania, a w szczególności najwyższe osiągnięcia myśli filozoficznej. Podobnie jak starożytni Rzymianie, zbudowali Panteon – świątynię dla wszystkich bogów, Bruno marzył o gmachu z posągami tych ludzi, którzy osiągnięciami swego rozumu zasłużyli na nieśmiertelność. (…)”[9].
Dlaczego w tym osobliwym Muzeum powinny być przechowywane osiągnięcia myśli filozoficznej? „Ponieważ ze wszystkich nauk i umiejętności najwyżej cenię filozofię”[10] – wyjaśnił Tägerstein, powołując się na wykłady Bruna wygłaszane w Zurychu i treści napisanych przez Nolańczyka książek, po czym dodał: „(…) O wartości człowieka decyduje jego dzielność. (…) Otóż istnieje wiele rodzajów dzielności, ale <<największą dzielnością jest myślenie>>. Powiedział to mędrzec grecki, Heraklit. A filozofowie są właśnie tymi ludźmi, którzy nas uczą trudnej sztuki myślenia”[11]. Ponadto: „(…) do pracy myślowej potrzebne są narzędzia duchowe. Otóż filozofowie są właśnie tymi ludźmi, którzy zbierają, badają, wytwarzają i udoskonalają narzędzia pojęciowe do pracy myślowej”[12]. W wielkim uproszczeniu wolno powiedzieć, że pojęcia są sensami słów, a twierdzenia są sensami zdań. Za pomocą słów człowiek konstruuje siatkę logicznych relacji. Innymi słowy narzędzia myślenia to logika. Bruno zachęcał ustami Tägersteina do ćwiczenia się w myśleniu logicznym.
Początkiem narodzin Wiecznicy była rozmowa Bruna z Tägersteinem. Sformułujmy pytanie: czy dialog zawsze będzie początkiem powstania nowej idei? Zauważmy, że dialogi platońskie, tj. pytania i odpowiedzi na nie, są raczej formą mikrologii, która prowadzi do impasu poznawczego. Platon za każdym razem odsyła do innych dialogów, pozostawiając czytelnika w niedosycie poznawczym, wikłając go w poznanie kołowe. Takie postępowanie daje złudzenie uczestnictwa w czymś wyjątkowym i tajemniczym, w czymś niewysławialnym i niepoznawalnym.
Nie ma wątpliwości, że rozmowa jest formą przekazywania wiedzy. Pytania i odpowiedzi na nie, stanowią podstawę ludzkiej komunikacji. Dzięki niej przenikają się rozmaite ludzkie światy, precyzyjniej ich myśli. Z dialogów (tj. rozmowy) narodził się wykład a potem książka. Jestem zdania, że nie zawdzięczmy tego dialogom platońskim, ale raczej dialogom cycerońsko-augustyniańskim, które były wzorowane na zaginionych dialogach Arystotelesa. Dialogi Cycerona i św. Augustyna nie kończą się impasem poznawczym, ale są zamkniętym wnioskami wykładem. Arystoteles wskazał i wyodrębnił a następnie opisał rolę pytań zwracając uwagę na aporie, czyli „pytanie-problem”, którego podstawą jest mało zrozumiały stan rzeczy, który podlega ludzkiemu poznaniu. Dany stan rzeczy, wzbudzający aporię, zmusza do dalszego działania poznawczego (wyjaśnienia), czyli formułowania kolejnych pytań i szukania odpowiedzi (diaoporein), w których dokonujemy wartościowania „za” i „przeciw”, aby rozwiązać problem (euporia). Działanie poznawcze (umysłu) zasadniczo nie podpada pod precyzyjną i spójną odpowiedź na kolejne pytania, ale przede wszystkim jest długim procesem analizowania problemu.
Zauważmy, że człowiek sam ze sobą prowadzi wewnętrzną rozmowę, która jest pierwotna w stosunku do klasycznie pojmowanego dialogu, o czym wspominał Descartes czy Pascal, a wcześniej Platon, Arystoteles i Św. Augustyn, współcześnie zaś Noam Chomsky. Jakie to ma znaczenie dla niniejszych rozważań? Rozmowa (nawet ta wewnętrzna) prowadzi do formułowania pytań filozoficznych. Pierwszym z nich i zarazem najważniejszym jest pytanie o naturę prawdy. I nie mówię tu o klasycznej definicji prawdy czy nieklasycznych definicjach prawdy, tylko mam na myśli także prawdę, która poucza o tym, co jest słuszne, a zarazem co należy czynić i jak prowadzić ludzkie sprawy.
Bruno z niezwykłą umiejętnością formułuje pytania, tak aby Tägerstein sam wnioskował zgodnie z przesłankami zawartymi w pytaniach, aby swoje rozumowanie doprowadził do konkluzji, która brzmi: „(…) wynika, że chciałbyś zbudować w Elkowii Muzeum narzędzi duchowych”[13]. Zauważmy, że to Bruno podsuwa swojemu rozmówcy konkluzję, a rozmowa przypomina <<podejście>> Tägersteina, i wymuszenie na nim nieznanego mu do tej pory pomysłu. Dlatego proponuję rozdzielenie tego, co typowe dla mikrologii Sokratesa na:
(1) formułowanie pytań w taki sposób, aby interlokutor porzucił swoje przekonania i przyjął odmienne od swoich,
(2) zmuszenie interlokutora do myślenia.
Ten sztuczny podział jest mi potrzeby do zobrazowania intencji Bruna, który był rzecznikiem samodzielnego myślenia przy jednoczesnym odrzuceniu autorytetów zewnętrznych. Na marginesie dodam, że konkluzja Bruna jest słuszna, tj. narzędzia myślowe (logika), które udoskonalają mądrość teoretyczną są najważniejsze dla człowieka. Niestety należy mieć na uwadze i mniej humanistyczne oraz humanitarne działania[14] ludzi niż te, których rzecznikiem był Bruno.
Tägerstein marzył o wybudowaniu, jak sam mówił, niewidzialnego Muzeum, ale nie potrafił sobie wyobrazić „czegoś takiego”. Czy chciał zbudować Muzeum, którego naprawdę nie można zbudować? Jego wątpliwości rozwiał Bruno pokazując drogi, dzięki którym Muzeum z marzeń powstanie i trwać będzie wiecznie. To nie Muzeum ma być niewidzialne, tylko jest dlatego niewidzialne, gdyż umieszczone w nim są narzędzia myślowe, a te są niewidoczne dla zmysłu wzroku. Zauważmy, że do tej pory nie wiemy czym jest myślenie, ponieważ zasłania je myślenie logiczne, które jest zresztą jedną z form myślenia. Bruno wyjaśnia co to jest myślenie: „>>myślenie nasze, czyli działania naszego intelektu to wyobrażenie sobie albo jakaś inna czynność, ale nie taka, która dokonywałaby się bez pomocy wyobraźni <> nie ma myślenia bez materiału wyobrażeniowego<[15].
W Wiecznicy będą więc znajdowały się obrazy (figura) i posągi (figura). Jak przedstawić to co podpada pod zmysł wzroku, a więc obrazy i posągi, w taki sposób, aby były niewidzialne dla oczu, a dostrzegalne dla rozumu. Uczynić to można tylko za pomocą języka. Zgodnie z klasyczną stoicką tezą zdania obrazują myślenie („język jest obrazem myśli”). Precyzyjniej słowa i litery są obrazami, za których pomocą człowiek wyraża treść swoich przeżyć. Język jest abstrakcyjnym artefaktem i obrazuje nie to, co rzeczywiście jest, ale to, co umysł człowieka wyobraża. W wielkim skrócie: nie wypowiada się bytu, jakim on jest, ale tak jak jest pomyślany.
Wybudowanie Muzeum niewidzialnych narzędzi pojęciowych okazało się czynnością tyleż prostą, co można powiedzieć z dzisiejszej perspektywy, będącą w zasięgu ręki każdego, że zastosuję duży kwantyfikator, człowieka. Oczywiste jest, że kłopot wystawienia Wiecznicy związany jest nie tyle z brakiem chęci, co z brakiem działalności rozumu, jakby to ujął Arystoteles. Oto rady Bruna:
(1) „A więc kup sobie pięknie oprawiony album, i czytając dzieła filozofów, zwracaj uwagę przede wszystkim na używane przez nich narzędzia pojęciowe i jeśli jakieś narzędzie uznasz za dobre i przydatne, nadające się do tego, żeby posługiwać się nim w swoim własnym myśleniu, zapisz je w swoim albumie. To pierwsza droga”[16].
(2) „Nie wystarczy zapisywanie narzędzi. Przy każdym narzędziu należy zapisać, od którego filozofa je bierzesz”[17].
(3) „(…) Po zebraniu najważniejszych narzędzi i po ustawieniu posągów filozofów trzeba objaśnić, co zostało wystawione. W każdym Muzeum jest zawsze jakiś przewodnik, który nas oprowadza. A więc kiedy już zbudujesz to Muzeum, twoi przyjaciele otrzymają od ciebie odpowiednie objaśnienie”[18].
(4) „Jeżeli objaśnienia te zostaną spisane, to przewodnikiem po tym Muzeum będzie książka”[19].
Objaśniając coś, to w rzeczywistości zobrazowanie pewnych wartości, jako niezbędnych dla prowadzenia ludzkich spraw, ale też <<objaśnianie>> to narzędzia: „inteligencja” i „dłoń”, które pozwalają człowiekowi być sprawczym, czyli przekształcać naturę a nawet przyczyniać się do jej przemiany; wzbogacać ją. Właśnie to czyni człowieka prawdziwym. Bruno – typowy umysł człowieka Renesansu – karmił się atmosferą starożytności, szukając w niej źródeł swobodnej twórczości i biorąc stamtąd doskonałą formę dla swoich dzieł, ale nie był umysłowością o typie starożytnym. Jego twórczość ukształtowała się z kolizji tego, co chrześcijańskie i tego, co pogańskie. Ten brak wykończenia zadecydował zresztą ostatecznie o klęsce Renesansu czysto pogańskiego, a więc czysto klasycznego, głównie greckiego, choć hellenizm pozostał źródłem. Zauważmy, że klasycyzm nowożytny był głównie klasycyzmem treści romanitatis. Paradoksalnie w Renesansie nastąpiło oddzielenie człowieka od duchowych źródeł życia; nastąpiło odrzucenie człowieka ducha, który z istoty swojej nie mógł być nietwórczym, na rzecz człowieka natury, niewolnika ślepych konieczności. Triumf człowieka natury nad człowiekiem ducha doprowadził w końcu Renesans do samozniszczenia humanizmu. Dlatego Bruno – rzecznik Arystotelejskiej magii – wyłania się jako obrońca kontemplatywności, humanizmu, pasji będącej tao poznania sił duchowych natury. Bruno nie bał się demonów natury, wbrew powszechnemu pogrążeniu się w naturze (przyrodzie), starał się połączyć z naturą wewnętrznie (duch).
W przypadku Tägersteina „objaśniać” to: „opisać” obraz i posąg; dwie figury, dwa obrazy, dwa znaki, dwa symbole, tj. dwie treści. Wizerunek (ikonografia) przedstawiający filozofa i nieskończenie wiele słów (nieskończenie wiele obrazów), które są niczym innym jak streszczeniem (opisaniem) najważniejszych poglądów, które zostały sformułowane przez wybranych filozofów.
Bruno wymienił siedmiu filozofów, którym ludzkość zawdzięcza podstawowe pojęcia: Anaksymander (Nieskończoność), Anaksagoras (Wszystko), Heraklit (Zmienność), Pitagoras (Liczby), Telesio (Cel Nauki), Lullo (Rotacja), Kopernik (Niezliczoność). Czy mędrcy, których Bruno wyróżnił są jego subiektywnym wyborem? Czy jest to jakaś wskazówka dla nas współczesnych, że każdy może sobie wybrać filozofa jakiego chce: ściślej: zgodnie ze specyfiką własnych poglądów? Odpowiedź będzie zarówno twierdząca i przecząca, a Bruno przyznaje, że wszyscy oni są bliscy jego sercu[20]. Zauważmy, że cieszący się z różnorodności umysłowej Bruno dążył do obiektywizowania tego, co niepodważalne, niezależnie od sympatii. Nie powinniśmy mówić zatem o subiektywizmie i relatywizmie Bruna, ale o pluralizmie i relacjonizmie estetycznym. Człowiek jako miara wszystkich rzeczy[21] jest obdarzony swobodą wyboru. Jednak ta swoboda nie oznacza dowolności. Wielość systemów filozoficznych i rozmaitych badań jest, zdaniem Bruna, pożądana a nawet niezbędna do tego, żeby filozofia mogła uchwycić byt w całej jego obiektywnej wielorakości. Kluczowe dla poglądów Bruna kategorie wywodziły się bezpośrednio z zasad hermetyzmu, z teorii korespondencji i obejmującej Wszechświat „jedności przeciwieństw”. Dynamicznemu, pełnemu konfliktów Uniwersum odpowiada koncepcja człowieka twórczego, odważnego, nie uchylającego się przed wyzwaniami rzeczywistości.
Filozof postuluje nie tylko zebranie „tych” narzędzi, które Tägerstein uzna, że są dla niego (według niego) dobre i przydatne, ale <<podchodząc>> przyjaciela sugeruje, że indywidualizm, który manifestuje się w dokonywaniu wyboru jest ważny, ale nie jest nadrzędny. Innymi słowy dobieramy narzędzia myślowe oraz ich twórców, dla zobrazowania tego, co podpada pod doskonałość. Człowiek o ile nie uczestniczy w sposób świadomy w kanonie jednego języka cywilizacyjnego, ma pokusę łamania kanonu na oślep. Wystawia pomniki przygodnym ludziom, uznając ich miałkie poglądy za odkrywcze i poznawczo płodne a siebie samego za nadzwyczaj rozumnego. Trafnie podsumował to zjawisko Szestow pisząc: „(…) kiedy człowiek nadzwyczaj rozumny i uczony w sposób otwarty poszukuje prawdy w głupocie, nawet w szaleństwie, widok taki z pewnością zasługuje na uwagę, a nawet na szczególną uwagę”[22].
Nolańczyk głosił wolność słowa, która manifestując się w urzeczywistnianiu narzędzi pojęciowych, nie jest jednak ona wartością samą w sobie. Jest wartością służebną wobec dóbr wyższego rodzaju, zwłaszcza wobec prawdy. Do prawdy zaś dochodzi się na drodze dociekania, formułowania hipotez, stawiania pytań, kontestowania, wyrażania wątpliwości. W takim sensie wolność słowa jest podrzędna wobec tego, co prymarne dla człowieka, tj. wolności myślenia. Wybór filozofów, jaki sugeruje Bruno, w swojej zewnętrznej osnowie wskazuje na dobrowolność. Jest to jednak pułapka, gdyż poszukiwanie pojęć, które przyczyniają się lub przyczyniły do doskonalenia kontemplatywności umysłu, nie ma nic wspólnego z dobrowolnością. Przeciwnie Bruno ustala wieczne a więc niepodważalne kryterium, które brzmi: poglądy wybranych myślicieli muszą być ponadczasowe w swej doskonałości i wciąż przydatne dla człowieka. Bruno staje się więc rzecznikiem nieśmiertelności, gdyż życzliwa pamięć kolejnych pokoleń przypomina dzięki książkom poglądy, które pozwalają kontynuować i na nowo odkrywać oraz przystosowywać kanon jednego języka cywilizacyjnego.
Odnotuję następnie kilka faktów: Bruno wymienił siedmiu mędrców, którym ludzkość zawdzięcza pojęcia o charakterze wiecznym. Stały się one podstawą do rozwijania filozofii jako nauki, ściślej: traktowania filozofii jako nauki przyrodniczej. W takim sensie Bruno odwoływał się do rozważań przedsokratycznych i poszukiwał ścisłości dla refleksji filozoficznej. Zauważmy, że Nolańczyk poniekąd dokonuje wyboru nowych siedmiu mędrców – nowych ojców filozofii. Spośród Jończyków wymienił Anaksymandra, Anaksagorasa i Heraklita i nie pochodzącego z Jonii Pitagorasa, który swoimi naukami tak zachwycił Greków, że głosili, iż wszystko jest podobne do liczby[23]. Zauważmy, że „bycie podobnym” to nie to samo co „jest”. Podobieństwo oznacza tworzenie przez człowieka modeli-schematów świata przyrody i świata kultury. Wbrew powszechnie panującym przekonaniom, formułowane wnioski odnoszą się tylko i zawsze do modeli-schematów, które są uteoretyzowanym wyobrażeniem przedmiotu[24] w umyśle człowieka. Eksperymenty i doświadczenia wykonywane są w obrębie modeli-schematów, a ich celem jest potwierdzenie uprzednio powziętego założenia i ustalonych intuicyjnie aksjomatów.
Pozostali trzej mędrcy to ci, którzy zdaniem Bruna są bezpośrednimi kontynuatorami poglądów Jończyków i Pitagorasa. Pojęcia takie jak: „nieskończoność”, „zmienność”, „wszystko”, „liczba” miały potwierdzić wcześniejsze intuicje, że istnieje nieskończona ilość światów przy jednoczesnym braku nieruchomego środka Wszechświata (Kopernik), które podlegają zmienności, i które można ująć za pomocą liczb budując maszynę prawdy i fałszu (kombinatoryka Lulla). W ten sposób człowiek tworzył następne pojęcie „cel nauki” (Telesio). Bruno pragnął z filozofii uczynić naukę: ściślej: zbliżyć ją, dzisiaj powiemy, do ujęcia pozytywistycznego. Należało wpierw poznać prawidła przyrody. Poznanie prawideł czyniłoby człowieka jej Panem. W ten sposób studium świata przyrody nie jawi się już jako ucieczka człowieka przed własnym wnętrzem, czy bezużyteczne odwracanie uwagi od własnego przeznaczenia czy wreszcie jako poetycki lub liryczny miraż. Badania natury stają się niezbędnym narzędziem do osiągnięcia ambicji, do poznania środków i narzędzi, dzięki którym można to dokonać. Filozofia natury postrzega swój obiekt jako żywą całość rządzącą się własnymi zasadami, które mają być odkryte przez myśl – nie poprzez formuły i złożone procesy chemiczne, ale poprzez intelekt i percepcję. Bruno miał powiedzieć, że przyroda może się obyć bez ludzi, ale ludzie bez przyrody nie istnieją. Wskazał na ścisły związek człowieka z przyrodą, gdyż jest on jej częścią. Panowanie nad przyrodą ma jeszcze inny aspekt, o którym pożytecznie jest wspomnieć. Staje się faktycznie panowaniem nad tym, co zmysłowe, co zdominowało porządek nad-zmysłowy. Zauważmy, że przyroda nie wie, iż człowiek i jego wyobrażenie o niej istnieje. Pychą ze strony człowieka jest pomawianie przyrody, że ma czas i cel, działa według ustalonych kategorii i założeń. Niedorzecznością jest, że człowiek przypisuje przyrodzie swoje lęki, obawy, ale też swoje, do tej pory skonstruowane w języku, wnioski naukowe i myślenie o rzeczywistości. Personifikowanie jej jest nadużyciem, które negatywnie wpływa z kolei na budowane relacje międzyludzkie oraz interpretowanie (wszech)świata. Człowiek jest tak dumny i pyszny w przekonaniu o swojej wielkości i wyjątkowości, że narzuca swoim wyobrażeniom o świecie przyrody i świecie kultury, rzeczywiste istnienie. Wie nawet, co dla przyrody jest najlepsze, gdyż ona go o tym <>.
Czyżby Bruno zmienił początek historii filozofii? Mędrców było więc nie siedmiu a czterech i nie jest to przypadek. Rozmiłowany w hermetyce Bruno odnosi się w ten sposób do symbolu ziemskiego świata, do tego, co konkretne materialne, tj. do liczby cztery, jako wyjściowej i sprawczej. Czwórka to także liczba człowieka powstałego z prochu ziemskiego. Wieczne pojęcia: „nieskończoność”, „zmienność”, „wszystko”, „liczba” odpowiadają czterem żywiołom (ogień, woda, powietrze, ziemia), czterem przemianom (cztery pory roku), czterem rzeczom ostatecznym (śmierć, sąd, niebo, piekło), czterem znaczeniom (historyczne, alegoryczne, moralne, spirytualistyczne). Anaksymander, Anaksagoras, Heraklit i Pitagoras są nauczycielami ludzkości i im należy wystawić posągi. Godnymi ich następcami, a raczej kontynuatorami byli zdaniem Bruna, Telesio, Lullo, Kopernik, jako Święta Trójca doskonałości, wyrażająca początek, środek i koniec. Nie bez przyczyny Bruno zaproponował Tägersteinowi, aby ten w niewidzialnym Muzeum ustawił tylko siedem posągów filozofów. Liczba siedem od stuleci uważana jest za świętą, która decyduje o ludzkich losach: siedem cudów świata, siedem darów ducha, siedem dzieł miłosierdzia, siedem grzechów głównych, siedem gwiazd, siedem kościołów. Pożytecznie jest dodać, że w XIX wieku pojawiło się jeszcze znaczenie „siedem lamp architektury”. Odnosiło się do traktatu pod tym samym tytułem Johna Ruskina (The Seven Lamps of Architecture, 1849), który był obroną gotyku. Owe lampy to prawa (siedem praw), jakim artysta winien się poddać: Poświęcenie (Piękno jako wartości najwyższej), Prawda, Siła, Piękno, Życie (energia witalna), Pamięć (monumentalizm), Posłuszeństwo (wierność stylowi, szkole narodowej).
Jednakże czy człowiek nie jest artystą swojej rzeczywistości? Odpowiedź będzie twierdząca. Człowiek będąc (s)twórcą struktur rzeczywistości, kontempluje je jak dzieła sztuki, stając się częścią kontemplowanych przez siebie dzieł. Zauważmy, że liczba siedem składa się z dwóch szczęśliwych liczb: „4” i „3”. Zatem Lampa trzydziestu spotkań, to trzydzieści praw zawartych w poglądach Bruna. Prawo VI dotyczy tego, co kontemplatywne, a więc ponadczasowe, doskonałe, wieczne. Nawiązuje do źródła początku narodzin filozofii. Zauważmy też, że podane przez Ruskina prawa jakimi winien kierować się człowiek-artysta są prawami uniwersalnymi. Gotyk ukształtował się zasadniczo w wartościach treści romanitatis, ale rodził się w pierwocinach źródeł greckich, które wciąż oddziaływały na myślenie cywilizowanych barbarzyńców, tych samych, którzy starali się utrzymać wątłą nić kanonu jednego języka cywilizacyjnego. Aby urzeczywistniać to, co wieczne, człowiek powinien być wierny temu, co doskonałe. Jestem skłonna twierdzić, że Bruno-Nowicki nie tyle może zmienił źródła historii filozofii, co raczej wskazał poprzez imiona siedmiu nowych mędrców oraz urobionych przez nich pojęć, na istnienie ponadczasowej doskonałości, którą odnajdujemy w wartościach będących punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń. Powinny być one nadrzędne i konieczne nad zmieniającymi się wciąż (doraźność) treściami tzw. prawd.
„Templum Aeternitatis, czyli mówiąc jednym słowem, Wiecznica, aby na wieki upamiętnić tych, którzy wyposażyli ludzkość w najlepsze narzędzia myślowe. Spróbujmy więc razem rozejrzeć się po Królestwie Cieni i wywołać z niego te duchy, którym postawimy posągi”[25] – powiedział Bruno. Opuszczamy Bruna w spokojnej szwajcarskiej przystani i wyruszamy w dalszą drogę w towarzystwie Stanisława Kostki Potockiego. Oto wiek światła i rozumu, wiek Encyklopedii i drugie stulecie rewolucji kognitywnej. We Francji Condillac kładzie podwaliny pod filozofię analityczną. Bruno dla wielu myślicieli francuskich jest bohaterem, który potrafił przeciwstawić się tyranii i bezwzględności władzy, niechętnej postępowi wiedzy (pojmuję po Platońsku jako mądrość-wiedza). Wiek XIX uświęca go jako jednego z nielicznych filozofów, który myślał o nieskończoności, jedności, natury pełnej życia. To stulecie, które zniszczy w sobie renesansowy humanizm. Niewykluczone, i takie powinniśmy poczynić założenie, że Schelling czy Jacobi zachwycali się szlachetnością Bruna, gdyż w czasach im współczesnych, humanizm nie miał nic wspólnego z humanizmem Renesansu. Była to formacja odmienna, która pogłębiała sprzeczności. Nie miała już sił twórczych. Od tego czasu historia otworzyła się na inne opowieści…..
Ponadczasowa doskonałość – Wiecznica Potockiego
Zagadnienie dotyczące Wiecznicy Potockiego pojawiło się po raz pierwszy w moich rozważaniach wiele lat temu[26]. Inspiracją, aby wybudować Wiecznicę Potockiego lub Potockiemu była treść jego pism, z których można wywieść następujący wniosek: człowiek powinien doskonalić narzędzia myślenia. Warto dodać, że wraz z postulatem doskonalenia narzędzi myślenia, nakłaniał Potocki Polaków do czytania dzieł naukowych, bowiem tych w życiu człowieka jest najwięcej i one też są najważniejsze. Pragnął rodaków zainteresować dążeniami mądrościowymi. Za najważniejszą reformę uważał zmianę mentalności społeczeństwa polskiego. Mieli Polacy porzucić liczne kanony, style i smaki a włączyć się we wspólnotę jednego języka cywilizacyjnego (tj. odwoływać się do ponadczasowego kanonu smaku i stylu).
Potocki więc powołał jeszcze inne Muzeum (oprócz Muzeum w Wilanowie i projektowanego Muzeum Sztuk Pięknych), którym <> do dziś. Stało się ono najważniejszym przekazem dla potomnych, gdyż jest sui generis jego intelektualnym testamentem. Miało kształtować nowego, szlachetniejszego i lepszego człowieka, zgodnie z założeniami Sztuki Królewskiej[27]. Zauważmy, że budynek można zniszczyć, zbiory zrabować, można nawet zmienić definicję słowa „muzeum”. Narzędzia myślenia (logika) i ich rzemieślnicy (filozofowie/logicy) trwają, gdyż są wieczni, tj. stworzone przez nich zasady myślenia ujęte w prawidła logiki są wieczne.
Zbudował Potocki Muzeum nietypowe, bowiem nie ma budynku (zatem nie można niczego zniszczyć fizycznie[28]), nie ma cennych przedmiotów, których trzeba pilnować (mogą być skradzione, a które z trudem odzyskujemy), nikt nie dotyka eksponatów. Nie ma biletów wstępu, nie ma przewodników-ludzi. Są inni przewodnicy! Książki naukowe i filozoficzne. Wiecznica jest niewidoczna dla oka, ale ujmując to po Platońsku, jest wieczna dla <> rozumu. Nie widać jej, nie można jej też poczuć, tak jak nie widać i nie można poczuć, ani dotknąć mądrości teoretycznej i narzędzi myślenia. Język, którym się komunikujemy, jest zaledwie śladem obrazu, tego co faktycznie podpada pod mądrość teoretyczną i logikę. Jednak człowiek nie ma innej możliwości, aby rozważać problemy filozoficzne, jak tylko przez używanie znaków. Prawidłom logiki i związanemu z nimi procesowi myślenia (krytyka), Potocki wystawił własną Wiecznicę, gdyż jak mawiał: „każdy bowiem co myśleć umie, lubi myśleć za siebie”[29].
Posągi narzędzi myślenia w Muzejonie Potockiego czyli „akademik żadnej Akademii”[30]
Rozejrzyjmy się po Królestwie Cieni w poszukiwaniu filozofów, którzy byli przewodnikami dla Potockiego. Wywołajmy duchy, których posągi odnajdujemy na kartach jego traktatów. Wskażmy na tych, którym mógłby wystawić Wiecznicę.
Piśmiennictwo Potockiego obejmuje analizy treści dzieł najwybitniejszych autorów z zakresu filozofii, literatury, sztuki i nauki. Jedną z charakterystycznych cech piśmiennictwa oświeceniowego jest eklektyzm, z którym także mamy do czynienia w traktatach Pana na Wilanowie. Jednak, nie znaczy to, że nie można wyodrębnić kilku podstawowych zagadnień, jakie interesowały Potockiego i przynajmniej kilku filozofów, na których poglądy powoływał się. Pożytecznie jest też odnotować, że zagłębiając się w treść jego traktatów, poruszamy się w pewnym kręgu wspólnoty jednego języka cywilizacyjnego, tj. ponadczasowej doskonałości, która ukształtowała się za sprawą aksjologii Wielkiej Teorii piękna. Dlatego nie powinny nas dziwić podobieństwa przemyśleń Potockiego do tych, które były głoszone przez filozofów szkoły perypatetyckiej (logika i retoryka), stoickiej (logika) czy sceptycznej. Nie powinny nas także zdumiewać brzmiące „echa” platońskich założeń retorycznych; etos cycerońskiego republikanizmu; demosteńskiego patriotyzmu, czy tezy Kratesa, zgodnie z którą krytyk musi być znawcą całej wiedzy logicznej; odwołań do sztuki Rafaela czy Tycjana. Nie powinny nas także zaskakiwać poszukiwania przez Potockiego klasycznej wspólnoty językowej w literaturze i filozofii europejskiej XVII i XVIII wieku.
Truizmem jest przypominanie, że wszelkie wybory są zawsze subiektywne. Czy zatem uprawnione jest twierdzenie, że subiektywny wybór musi uwzględniać to, co ponadczasowe i doskonałe? Wszakże brzmi to jak oksymoron. Zauważmy jednak, że jeśli uwzględnimy, iż dla samostwórstwa człowieka najważniejsze jest to, co podpada pod doskonałość i wieczność, wówczas nie będziemy mieli do czynienia z oksymoronem, tylko ze świadomym doborem tych myślicieli, którzy są przewodnikami, czy precyzyjniej kontynuatorami tego, co wieczne, po, coraz to bardziej, tworzonej przez człowieka skomplikowanej rzeczywistości.
Pożytecznie jest dokonać rozdzielenia znaczenia słów „wybór” i „dobór”. Intuicja prowadzi mnie do następującej interpretacji. (Mam też na uwadze poglądy Potockiego, który odwoływał się do tego, co ponadczasowe i doskonałe). Wybieramy zatem to, co będzie ustalało za każdym razem na nowo „doskonałość” (termin celowo ujmuję w cudzysłów); tj. wybieramy nauczycieli, którzy urzeczywistniają swoimi interpretacjami to, co aktualnie przydatne. Dobieramy zaś to, co będzie utrwalało i wzmacniało ponadczasową doskonałość, tj. dobieramy do nauczycieli ludzkości ich następców/kontynuatorów. W ten sposób utrwalamy procesualność tego, co doskonałe, tj. wieczne, tj. mądrość i samostwórstwo bycia człowiekiem (mam na myśli człowieka w porządku metafizycznym). Zauważmy, że nie każdy człowiek będzie dobierał, aby utrwalić to, co ponadprzeciętne i doskonałe. Dominujący będzie wybór. Zauważmy też, że wybierać będzie, istniejący zawsze człowiek o umyśle przeciętnym. Ma on tendencję do niszczenia rzeczywistości doskonalszej i subtelniejszej niż ta, którą on sam urzeczywistnia; do traktowania wszystkiego jako chwila, nudząc się, poszukuje nowych podniet. Tworzy nowe kanony, które niszczy i zastępuje kolejnymi. W ten sposób pojmuje wolność, jako niszczenie i wybór tego, co podsuną mu inni ludzie, bardziej cwani. Nader często wolność przez człowieka o umyśle przeciętnym związana jest z nieograniczonym ruchem. W wielkim uproszczeniu można to wyjaśnić: „im dalej mogę dobiec, tym bardziej jestem wolny”. Zauważmy, że coraz częściej „wybór” jest narzucony lub staje się formą szantażu ekonomicznego, moralnego lub społecznego.
Wydawałoby się, że nie ma ustalonej listy nazwisk filozofów, do której każdy, że zastosuję duży kwantyfikator, musi się odwoływać jako warunku koniecznego. Jednak wybór Bruna wskazuje, że nauczycielami ludzkości powinni być mędrcy, którzy pomagają istocie żywej być człowiekiem. Zauważmy, że tylko istota żywa spośród innych istot formułuje pytania o charakterze filozoficznym i naukowym, i tylko dzięki poszukiwanym odpowiedziom na nie, mobilizuje się też do samodoskonalenia własnej świadomości; nie tylko do odpowiedzi na pytania o prawdę, mądrość, całość, jedność i wiele innych. W takim sensie ponadczasowe, a więc i niezmienne, w swoim znaczeniu są pojęcia „nieskończoność”, „wszystko”, „zmienność”, „liczenie”. Stały się one podstawą refleksji filozoficznej a z czasem też podstawą do uściślania filozofii i budowania nowych metod poznania, dzięki którym człowiek może dociekać prawdy. A co jeśli nie o dobór chodzi tylko o wskazanie tych filozofów, którzy swoimi poglądami wpisują się w ponadczasowe pojęcia? Wskazać to przede wszystkim pokazać gdzie coś się znajduje, skierować czyjąś uwagę na coś i na kogoś; ale też udzielić wyjaśnienia; być oczywistym źródłem informacji. Wszakże Potocki kieruje wciąż naszą uwagę na to, co ponadczasowe. Podsuwa treści z dzieł tych filozofów, którzy urzeczywistniają w swoich poglądach wieczne pojęcia.
Spośród wielu filozofów, którzy oddziałali na piśmiennictwo Potockiego, wprost i nie wprost można wyróżnić zwłaszcza siedmiu: Cyceron (idealna wymowa), Demostenes (patriotyzm) Étienne de Condillac (konstrukt językowy), Pierre Bayle (sceptycyzm), Francis Bacon (postęp) i wzięci w nawias Christian Wolff (prawda) oraz Alexander G. Baumgarten (sztuka pięknego myślenia). Znowu mamy siedmiu mędrców, pod pewnymi względami, kontynuatorów tych, których dobrał Bruno. W pewnym też sensie uczestniczymy ponownie w początku philo-sophii. Siedmiu mędrców staje się figurą zawsze wtedy, gdy człowiek odwołuje się do siły poznawczej rozumu, zmysłów oraz intuicji. W przypadku Bruna i Potockiego, gdy człowiek odwołuje się dodatkowo do siły poznawczej narzędzi myślowych (logiki). Filozofia bowiem jest czymś więcej niż tylko wiedzą o świecie. Jej fundamentem zaś jest myślenie logiczne. Porównując siedmiu mędrców Bruna z tymi, których dobrał a raczej wskazał Potocki, odnajdujemy pewne różnice w tzw. zewnętrznej osnowie, tj. tylko w podziale cyfr. U Bruna są to tzw. szczęśliwe liczby „4” + „3”, u Potockiego „5” + „2”. Liczba pięć to symbol wieczności, wszechpotęgi Boga, wszechwiedzy, światła, porządku, doskonałości, harmonii, równowagi. Tradycyjnie związana jest z pięcioma zmysłami i z pięcioma darami umysłu. Związany z kwintesencją tj. według Arystotelesa (quinta essentia) z piątym żywiołem, jako najdoskonalszym składnikiem budowy kosmosu; potocznie: najważniejszy składnik, istota rzeczy, właściwa treść. Natomiast liczba „2” to pierwsza liczba parzysta, podzielna, niedoskonała, symbolizująca początek, pierwsze jądro materii, tworzenie, przejście w czasie, ruch rozpoczynający rozwój, prapodział.
Głosił Potocki: za Cyceronem pochwałę idealnej oracji, która uczy, wzrusza i zajmuje. Za Demostenesem przyzwoitość i miłość do ojczystej kultury; za Baconem postęp, który pozwala poznać rządzące prawa w przyrodzie i ustalić prawdy dawne i teraźniejsze; za Baylem sztukę tropienia błędów, nonsensów i absurdów w myśleniu, za Condillackiem tożsamość języka z dyskursywnym myśleniem, przyjmując metodę rozbiorową w dociekaniach; za Wolffem rozdzielał to, co podpada i to, co nie podpada pod mętną wypowiedź; za Baumgartenem traktował estetykę jako „młodszą siostrę logiki”.
Co miałby nam do powiedzenia Potocki, gdyby wyjaśniał, dlaczego dobrał, czy precyzyjniej wskazał „tych” filozofów a nie „innych” jako przewodników-kontynuatorów dla bycia człowiekiem? Oddajmy mu głos, niech przemówi z Królestwa Cieni:
„Pojęciem, w którym tworzymy rzeczywistość jest IDEALNA WYMOWA, a tym, który przynosi nam to cudowne narzędzie myślowe, jest CYCERON. Postawny zatem posąg Cyceronowi i niechaj przez ten posąg przyświeca nam myśl o nieskończoności języka. W tym nieskończonym języku znajduje się to, co czyni człowieka moralnym, a tą tajemnicą jest PRZYZWOITOŚĆ, która czyni człowieka WSZYSTKIM i dlatego właśnie, że z człowieka można wydobyć PRZYZWOITOŚĆ odsłonił nam DEMOSTENES. Najważniejszym prawem we wszechświecie jest POSTĘP, a więc pojęcie zmiany przyniósł nam w darze BACON. Myślenie polega na tropieniu błędów. Po pierwsze trzeba znać charaktery i tak dalej. Po drugie trzeba wiedzieć, że charaktery tworzą słowa. Po trzecie, trzeba wiedzieć, że słowa tworzą zdania. Jeśli wszystko potrafimy połączyć, to wszystko potrafimy zrobić i wszystko potrafimy powiedzieć, wyobrazić sobie, oznaczyć, zapamiętać; potrafimy tworzyć zasady, prawidła, korzyści, rzecz czyniąc przed najwyższym sądem Światłej Publiczności. Wydoskonalenie więc, rzetelnym krytyki, winno być przedmiotem. Komu zawdzięczmy pojęcie SCEPTYCYZMU? BAYLOWI. Wiesz, że dopiero teraz znamy rzeczywiste prawa człowieka, jeśli znamy zależności językowe, w których tworzone są rzeczy. Wiedza bez języka czyni ludzi tylko mechanikami. Wiedza ujęta w język jest wiedzą ścisłą i czyni ludzi potężnymi. Tę prawdę odkrył CONDILLAC w ukrytym pojęciu KONSTRUKT JĘZYKOWY. Chodzi o to, aby ludzie stali się panami swojego myślenia. Jakże wiele potrafi uczynić człowiek za pomocą niewielu elementów. Elementy te należy umieścić na osi alfabetu. Wystarczy trzydzieści pięć charakterów, a już dzięki niezliczonej kombinacji uzyskujemy niezliczoną ilość zdań, z których budujemy wypowiedzi prawdziwe i fałszywe. Postawmy zatem posąg WOLLFOWI, któremu zawdzięczmy pojęcie PRAWDY. Jak się domyślasz, siódmy posąg będzie posągiem BAUMGARTENA, któremu zawdzięczamy – ESTETYKĘ, rozumiejąc przez to słowo „młodszą siostrę logiki”. Podzielasz błąd niezwykle rozpowszechniony. Niemal wszyscy zresztą przyjmują tę błędną interpretację jego teorii, ponieważ odróżniają pojęcia „logiki” i „estetyki”. Jeżeli przez logikę rozumiesz tylko logikę formalną, a przez estetykę tylko piękno, to w istocie nie zrozumiesz narzędzia myślenia jakim jest ESTETYKA, które stanowi początek poznania ludzkiego[31].
A dalej:
„Zgoła krytyka iest logiką dobrego smaku, razem rzecznikiem iego u publiczności, przed którą sprawy iego wprowadza, i równie współczesnych, iak zeszłych pisarzów pod ten szanowny sąd pociąga”[32].
Czym jest ów tajemniczy dobry smak, o którym Potocki wspomina? Gdyby przyzwoitość i człowieczeństwo stały się Smakiem, wszakże każdy odwołujący się do logiki jako prawodawczyni prawdy i fałszu, przyzna rację, że lepiej być przyzwoitym człowiekiem niż przewrotnym. Dobry smak to nade wszystko odrzucenie przemocy i nieustanna walka o siebie, o stałość własnych ideałów, miary. Dobry smak nie prowadzi do wyboru czegoś, co przyniesie zadowolenie i przyjemność. Wtedy nie jest dobrym smakiem. Wiedza i przyzwoitość same <>, trzeba wielkiego wysiłku intelektualnego, owego Arystotelejskiego magicznego działania rozumu, aby nieustannie udowadniać sobie, że podąża się zawsze tao dobrego smaku. Jeśli jednak udowadnia się innym, że jest się przyzwoitym człowiekiem i wkłada się w to, ale także w poznanie mądrościowe, wielki wysiłek intelektualny, wówczas jest się tylko pozornym miłośnikiem nauki, prawdy, mądrości albo zwyczajnym pedantem. Dobry smak to nieograniczona chęć poszukiwania i rzetelnej kontemplacji. To coś odmiennego niż rozrywka i zabawa. Dobry smak czyni człowieka podobnym do najmędrszych i najbardziej kulturalnych ludzi. Ktoś kto kieruje się dobrym smakiem odrzuci wszystko to, co podpada pod grube obyczaje, potworności. Potocki starał się zaszczepić wartości i wychować polskie społeczeństwo tak, aby zaprzyjaźniło się, zakochało, zrozumiało to, co było i jest żywe, tj. literaturę i kulturę grecką. Była to i jest, literatura wszechstronnie rozwinięta i oryginalna, których aspekt ogólny dostarcza aktualnych wniosków. Była więc: liryka wyrażająca różne odcienie uczuć; epos głęboko ludzki; teatr, tj. dramat dotykający różnych strun ducha – zwłaszcza tych bardziej specyficznych – ludzkich; komedię karmiącą się kontrastami słów i czynów, pozorów i prawdy, niespodzianek; dramat myśli (tj. dialogi Platona); historię czyli dramat i epos prawdziwych zdarzeń; powieść epicką życia codziennego. Jej ponadczasowość wynikała z jasności myśli, dramatyczności, świeżości, walki głębokich przeświadczeń, rzetelnego interesu życiowego i zrozumiałości tej walki dla znacznej części społeczeństwa. Po przeciwnej stronie znajdowały się tzw. martwe teksty literackie, z reguły zamawiane, taka epika „państwowotwórcza”. Martwa dlatego, że nazbyt była wymyślna. Właśnie takie były sonety włoskie, owe concetta, które znalazły wielu, nie tylko naśladowców, ale i specjalistów. Tej właśnie literaturze, niechętny był Potocki.
Dlatego odwołując się do dobrego smaku Potocki uważał, że przyzwoity człowiek wybierze kulturę grecką i rzymską a nie bliskowschodnią; czytać będzie Wergiliusza i Cycerona a nie Ariosta; odwoła się do mądrości Homera a nie autora popularnego romansu. Pożytecznie jest przypomnieć, że nieudolnie opowiedziane fakty, mimo szczerości i w dobrej wierze, zawsze okazują się być największym oszustwem, a rozsądnie podane kłamstwa mogą nauczyć Prawdy.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Utożsamienie założeń estetycznych Potockiego z estetyką Baumgartena wymaga krótkiego objaśnienia. Otóż wciąż nie ma odpowiedzi na pytanie: na ile estetyka Baumgartena była znana Potockiemu i w jakim stopniu nią się inspirował; a na ile mamy do czynienia z oryginalną twórczością Potockiego, która tzw. szczęśliwym trafem jest podobna do założeń estetyki baumgartenowskiej. Warto odnotować, że z treści pism Potockiego można skonstruować baumgartenowski podział władz poznania: niższe władze poznania i wyższe władze poznania. Jednocześnie zarysowuje się też w poglądach Pana na Wilanowie, typowe dla Baumgartena pojmowanie estetyki jako umiejętności określania i kształtowania oraz poznawania za pomocą znaków. Tak rozumiana estetyka jest również semiotyką, a nawet semiologią i symboliką. Być może trafne jest ujęcie Carla Beckera, że nie trzeba poszukiwać źródeł inspiracji, zwłaszcza gdy treść namysłu jest taka sama lub podobna[33]. Dlatego odnajdujemy zbieżne lub podobne poglądy w dziełach różnych filozofów. Dodam, że Potocki znał niemieckie dzieła filozoficzne, m.in. Leibniza i Wolffa.
Potocki na straży ponadczasowej doskonałości
Współcześnie termin „kanon” jest zapomniany i prawie nieużywany. W piśmiennictwie Potockiego przeciwnie, termin „kanon” jest stałym punkiem odniesienia jego rozważań. O jakim kanonie Potocki mówił? Był zwolennikiem klasycznej wspólnoty kulturowej, tj. ponadczasowej doskonałości. Świadczą o tym: jego zamiłowanie do architektury antycznej i wzorów antycznej twórczości literackiej, filozoficznej oraz krasomówczej. Kontemplując twórczość mistrza sztuki dzisiejszej Rafaela (sic!) powtarzał: „Szlachetna prostota przemawia bardziej do naszego umysłu niż do naszych oczu”[34]. W słowach tych ukryty został pierwiastek racjonalny. Doskonalenie umysłu zawsze musi prowadzić przez to, co konstytuuje się w ratio, przez to, co nad-zmysłowe. Umysł musi działać matematycznie a nie w rozproszeniu. Ścisłość myślenia gwarantuje porządek i jakość, rozproszenie myślenia jest karykaturą samej siebie. Stąd u Potockiego prymat poznawczy w porządku logicznym i aksjologicznym, dzięki któremu można utrzymać wspólnotę jednego języka cywilizacyjnego.
Klasyczny kanon wspólnoty językowej (kanon jednego języka cywilizacyjnego), który przetrwał za sprawą Wielkiej Teorii piękna, jest ponadczasowy, niezmienny, stały; zatem naprawdę istnieje tylko to, co trwa, co jest doskonalone, co stanowi pierwszy punkt odniesienia. Znaczy to, że kanon może być doskonalony (procesualność) przez kolejne pokolenia, które chcą w nim uczestniczyć. Niewątpliwie termin „kanon” znaczy także pewien styl wypowiadania się o świecie. Związany jest ze znajomością określonych dzieł, ze sposobem relacji jakie są budowane z drugim człowiekiem. Koinos kosmos był nie tylko wspólnotą klasycznych treści, ale także etosu, cnót, kanonu rozumianego także jako język, w którym budowano wspólnotę. Najpierw koinos kosmos budowany był w grece, potem w łacinie, wreszcie w językach narodowych wraz z fakultetami łaciny i greki. Zauważmy, że gdy ludzie mają rozproszone gusty, nie mają wspólnego kanonu, pozbawieni są koinos kosmos, do którego mieliby się odwoływać, nie mają też wspólnego języka, którym mogliby się porozumieć. Jak trafnie ujął to, podziwiany przez Potockiego, Cycero: „(…) wszyscy z pewnością jesteśmy głusi na te mowy, których nie rozumiemy, a których jest niezliczenie wiele”[35]. Podsumowując: pojmowany kanon nawiązuje do klasycznego koinos kosmos, na którym wychowywały się kolejne pokolenia intelektualistów. Greckie piśmiennictwo jest literaturą ojczystą wszystkich ludzi. Powiedziano o nim nieskończenie wiele, lecz w każdym pokoleniu na nowo staje się to żywą, odkrytą na własny rachunek prawdą. W takim sensie można rzec, że trwa wciąż ta sama cywilizacja, tylko rozkwita w nowych formach i tonacjach, za każdym razem jest odzyskiwana i odnowiona żywotnością. Dotyczy to także samodoskonalenia siebie. Natomiast nowe kanony wspólnot językowych, tj. kultur są niestałe, zmienne, doraźne, płynne, roztapiające się, tj. giną; a więc nie mogą aspirować do ponadczasowej doskonałości. Zgódźmy się zatem, że słowo „kanon” oznaczać będzie przede wszystkim wspólnotę jednego języka cywilizacyjnego.
Łamanie kanonu polega, między innymi i na tym, że nie dąży się do jego i siebie doskonalenia, ale zastępuje się innym kanonem wspólnoty językowej, który odpowiada doraźnym potrzebom użytkownika języka. Nie dąży się do jego odzyskiwania, tylko do marginalizowania, albo do świadomego niszczenia. Niszczeniu ulega nie tylko to, co ponadczasowe, ale i to, co tworzone doraźnie, gdyż już pozbawione pożytku. Warto odnotować, że wbrew powszechnemu przekonaniu, reguły (kanon wspólnoty jednego języka cywilizacyjnego) nie są arbitralne ani wymyślane ad hoc. Jak odnotował Potocki, wzory (tj. reguły) są pierwszymi prawidłami, które uczą jak dalej działać[36]. Łamanie reguł, tj. kanonu, to inaczej jego deformacja i może odbywać się na dwóch poziomach, ściślej: dokonują tego dwie kategorie ludzi. Pierwszy poziom deformacji tego, co doskonałe pozbawione jest matematycznych kompilacji, wówczas tworzone są dzieła „podobające się”. Dokonują jej ludzie, którzy znając reguły tworzą w nurcie wspólnoty jednego języka cywilizacyjnego. Ich działania mają na celu udoskonalanie tego, co wpisuje się w twórczą doskonałość. Doskonałość bowiem nie jest dana raz na zawsze. Na drugim poziomie, precyzyjniej, po przeciwnej stronie, znajdują się ludzie, którzy dokonują deformacji tego, co było doskonałe, ze względu na sam fakt łamania symetrii i przeciwstawiania się racjonalnemu pierwiastkowi. Dotyczy to wszelkiej twórczości naukowej, literackiej i artystycznej. Trafnie ujął ten problem Roger Scruton: „Szanujemy złamanie reguł przez Schönberga[37] w Pierrot Lunaire, po części dlatego, że złamał je kompozytor Gurrelieder i Verklärte Nacht. Nie szanujemy łamania reguł na oślep przez kogoś takiego jak Tracey Emin, która jak się wydaje, nigdy ich nie opanowała”[38].
W wielkim sporze starożytników z nowożytnikami zaznaczyły się też dwa stanowiska wynikające z tego, że stosunki człowieka z naturą, które narodziły się w starożytności i wybrzmiały w Renesansie, wypełniała radość (starożytnicy). Wkrótce zmieniła się ona w świadomości ludzkiej w walkę z naturą za pomocą mechanizacji życia (nowożytnicy). Potocki żyjąc w „oświeceniu” Renesansu i świcie techniki, jakby to ujął Bierdiajew, bronił naśladowania form natury i postulował, aby w niej szukać źródeł doskonałości. Był zdania, że wspaniała natura dała dzieła prostym sposobem: (…) piękności iéy są zawsze zakreślonemi śmiałym, szerokim i łatwym rysem”[39].
Na początku XIX wieku, spór starożytników z nowożytnikami był już wprawdzie historią, ale Potocki pisząc o wzorcach krasomówczych i wzorcach poetyki powoływał się nie tylko na dzieła Cycerona i Demostenesa, czy wybitnych francuskich retorów XVII wieku, ale też na traktat Nicolasa Boileau (Sztuka poetycka/L’art poetique 1674). Uważał go za współczesnego prawodawcę stylu. Termin „styl” jest niestabilny znaczeniowo[40]. Zwłaszcza, gdy został złamany klasyczny wspólnotowy kanon językowy. Wówczas pojawiło się wiele stylów, tak jak wiele poetyk w tym pejoratywnym sensie. Dlatego, gdy Potocki w swoich traktatach pisze na temat doskonałości stylu i odwołuje się nieustannie do dobrego smaku, można z całą pewnością przyjąć styl klasyczny w literaturze i krasomówstwie, tj. klasyczną wspólnotę językową. W ten sposób dał świadectwo własnej godności, szacunku i przyzwoitości, które trzeba zachować w obliczu katastrofy jaką jest nie tylko likwidacja państwa polskiego, ale też w obliczu niechęci Polaków wobec tego, co ponadczasowe w swej doskonałości. Warto odnotować, że próbował też, wykorzystując racjonalny pierwiastek, urobić własną definicję stylu.
Potocki mierzył się nie tylko z ignorancją Polaków wobec klasycznego kanonu wspólnotowego, wobec niechęci do rodzimego języka, ale także wobec obcej filozofowi aksjologii, którą wyznaczał pieniądz. Pisma Potockiego są głosem sprzeciwiającym się kulturze niższych wartości (materialnych, biologicznych). Opowiadając się po stronie ponadczasowej doskonałości wypowiedział walkę do pewnego stopnia barbarzyńcom, którzy też tworzą własny kanon kultury. (Oczywiste też jest, że twórcy są typowymi przedstawicielami swojej epoki.). Problem deformacji klasycznej wspólnoty językowej Potocki opisywał także analizując zagadnienie krytyki. Humanizm Potockiego był ratowaniem humanizmu Renesansu, który czerpał garściami z twórczości klasycznej. Był znacząco odmienny od humanizmu filozofów drugiej połowy XIX wieku np. Ludwiga Feuerbacha i Augusta Comte’a. Potocki ratował ostatnie siły twórczej żywotności tego, co klasyczne; tego, co wieczne w swojej doskonałości, gdyż tylko wieczność rodzi piękno i daje moc życiu.
Kształtowanie rzemiosła-krytyki i rzemieślnika-krytyka
Potocki niezmiennie głosił prymat doskonalenia narzędzi myślenia[41]. Pojmował je szerzej niż tylko jako logikę formalną. Było to nowe odczytanie logiki i dostosowywanie się do jej zaleceń, które umożliwią łatwe zapoznanie się i zrozumienie innych nauk. Logika w takim znaczeniu otrzymała wymiar praktyczny. Powtarzał za stoikami, że myślenie i mówienie stanowią dwa aspekty tego samego procesu, a nie dwa procesy niezależne od siebie. Według stoików analiza języka jest równoznaczna z analizą myślenia czy precyzyjnej analizą struktur językowych. Uważali oni, że myślenie jest związane z opanowaniem języka. Tak jak stoicy uważał Potocki, że ludzkie doświadczenie, umiejętności, wiedza lub ich brak wpływa na akt mowy i na, przede wszystkim, definiowanie słów. Dlatego te same terminy na przestrzeni lat ulegają zmianie w swojej warstwie powierzchniowej. Za Condillackiem głosił pogląd, zgodnie z którym należy doprecyzowywać znaczenie terminów już istniejących niż bezrefleksyjnie tworzyć nowe. W ten sposób nie rozrzedza się treści deklaratywów, co w pewnym sensie może uchronić człowieka przed absurdami poznawczymi. Zgódźmy się, że samokształtowanie się człowieka odbywa się zawsze i tylko w języku. W pojmowaniu Potockiego, miało ono charakter dialektyczny, co zbliża go w powierzchownej osnowie z kolei do działalności Sokratesa i sofistów[42]. Przeciwstawiał się jednak eleacko-platońskiej koncepcji języka, zgodnie z którą, w wielkim skrócie, za każdym słowem i zdaniem <> byt. Dystansował się też od używania dowolnych słów, tj. według upodobania. Swój skrajny nominalizm wyraził m.in. słowami: „Zbytniemby to było staraniem; bo któż nie czuie, że dokładność ięzyka od tego zawisła, by mógł niewątpliwie rzecz każdą wymienić, i któż téy trudności w naszym często nie doznaie, ieśli chce pisać zwięźle i iaśnie? ieśli tłumaczyć właściwie, ieśli rzecz zapewniona nieomylnemi oddać wyrazami, zgoła myśląc logicznie, logicznemi mówić słowy, nie za ich często zwodniczym uganiać się cieniem”[43]. Zwrócił uwagę jak ważna jest wypowiedź oraz odpowiedni dobór słów. Jednocześnie przestrzegał, przed – jak to nazwał – cieniami słów (tj. mnożeniem bytów ponad miarę i udowadnianiem istnienia wszelkich bytów, które <<stoją>> za wypowiadanymi słowami.
Przypomnijmy jeszcze Boecjuszowe pytanie: czy logikę zaliczyć do sztuk (ars) czy do nauk? Czy jest narzędziem filozofii czy stanowi część filozofii. Boecjusz był zdania, że oba zwroty „narzędzie filozofii” i „część filozofii” są ze sobą zespolone. Logika jako sztuka odróżnia to, co jest prawdziwe od tego, co jest fałszywe lub prawdopodobne – zatem posiada własny przedmiot i dlatego jest częścią filozofii. Logika jako przedmiot jest użyteczna dla pozostałych części filozofii, można ją zatem pojmować jako narzędzie. Boecjuszowa logika-sztuka wybrzmiała sui generis w estetyce Baumgartena. Niemiecki filozof podzielił ukryte możliwości poznawcze na zmysłowe i racjonalne. Jego zdaniem estetyka jest sztuką poznania zmysłowego, sztuką koncentrowania uwagi, sztuką abstrahowania, sztuką odczuwania, sztuką wyobraźni, sztuką wyczucia i polotu, sztuką dogłębnego ujmowania rzeczy, sztuką zapamiętywania, sztuką inwencji i sztuką sądzenia. Była więc sztuką myślenia, do której chciał Potocki przekonać Polaków.
Warto odnotować, że Potocki postrzegał też logikę jako źródło dla kształtowania postaw moralnych[44]. W swoich rozważaniach na temat „ćwiczenia się w logice” zawarł też ideę wolności. Wolnemu człowiekowi nie są potrzebni pośrednicy, którzy narzucają sposób myślenia. Odrzucał formę przemocy intelektualnej. Samodzielność w myśleniu będzie charakteryzowała wolnościowe dążenia człowieka. Wolność jest zatem stanem umysłu. Wniosek ten zbliża Potockiego do analogicznego, który głosili przedstawiciele klasycznej filozofii niemieckiej. Tak jak idealiści niemieccy Potocki głosił fenomenalizm, odmienny od wersji Kanta, jednak bliższy temu, który głosił Fichte, gdyż był jego fenomenalizm kontynuacją fenomenalizmu Condillaca. Jednocześnie założenie, jakie Potocki uczynił w tezie o samodzielnym myśleniu („każdy bowiem, co umie myśleć lubi myśleć za siebie”), nawiązuje do klasycznego już oświeceniowego hasła sapere aude. Można uczynić założenie, że człowiek, który ma odwagę myśleć, także chce i lubi myśleć, ponieważ umie myśleć. Chcieć i lubić wyzwala odwagę. Nabywana umiejętność myślenia tylko utrwala przekonanie, że obrana droga samodoskonalenia jest słuszna. Myślenie, a ściślej myślenie logiczne prowadzi do mądrości. Termin „mądrość”, mimo pewnej intuicji w jego pojmowaniu, nie ma urobionej satysfakcjonującej definicji. Niezależnie od przyjmowanych interpretacji terminu „mądrość”, można sformułować następującą konkluzję: nie zasłuży na miano mądrego ten, kto jest na bakier z logiką. Kto jednak chce/chciałby zasilić szeregi ludzi mądrych nie może obejść się bez treningu logicznego, gdyż to on właśnie najlepiej kształci mądrość[45].
Głównym obszarem zainteresowań Potockiego była krytyka (rzemiosło, tj. logika) i krytyk, tj. sprawiedliwy sędzia (tj. rzemieślnik, tj. filozof/logik/uczony). (W przeszłości krytyka była częścią logiki). W ten sposób przedstawił metaforycznie pracę umysłu ludzkiego i tworzone przez człowieka struktury rzeczywistości ujmowane następnie w prawidła logiki. Pojmował on krytykę, w domyśle „kryzys” czyli rozdzielenie jako naturalny rozwój (tak jak pojmowali starożytni Grecy)[46]. Dlatego m.in. pisał Potocki, że krytyka dotyczy zawsze i tylko dzieł wielkich; miernymi zaś się nie zajmuje[47]. W takim znaczeniu też krytyka jest początkiem namysłu i dociekaniem mądrościowym i nie ma nic wspólnego z przemocą wobec autora i chęcią poprawiania jego sposobu myślenia. Zauważył bowiem, że ocena ujemna jest nadużywana i przybierała postać satyry, paszkwilu, złośliwości oraz napastliwości. Pożytecznie jest odnotować, że słowo „krytyka” oddaje się także poprzez słowo „sądzić”. Pod osąd rozumu zaś od czasów antyku poddawano dzieło, pogląd, doktrynę, zjawisko, przedmiot, wytwory rąk ludzkich i boskich itp., które przejawiają się w jego analizie i ocenie (dodam, że nie zawsze ocena pozytywna lub negatywna jest koniecznym elementem końcowym analizy). Pojmowana przez Potockiego krytyka była sądem, tj. wymiarem sprawiedliwości. Należy ją pojmować raczej jako umiejętność formułowania bezstronnego sądu, w sensie sądu obiektywnego[48]. Człowiek, zdaniem Potockiego, aby być bezstronnym sędzią, musi wykazać się umiejętnością samodzielnego myślenia. Powołaną przez niego filozofię krytyki można też nazwać „filozofią sądu o czymś” lub „filozofią wartościowania czegoś”. Intuicja prowadzi jeszcze do następującej konkluzji: „filozofia krytyki” została przez Potockiego powołana, aby ustalać kryteria estetyczne i aksjologiczne, utrwalać smak i styl, po to, aby umiejętnie formułować o nich zdania oceniające, i wartościujące[49]. Pożytecznie jest uczynić też uwagę, choć zuchwałe jest pouczanie po stuleciach, ale być może Potocki powinien był dążyć najpierw do urabiania zdań oceniających i wartościujących, aby móc następnie ustalać kryteria estetyczne i aksjologiczne dla krytyki i krytyka-sprawiedliwego sędziego.
Wyjaśnienia wymaga kwestia w jaki sposób Potocki pojmował krytyka-sprawiedliwego sędziego, tj. tego, który na co dzień posługuje się narzędziami myślenia. Był to wprawdzie człowiek, dla którego krytyka – jak mawiał – była rzemiosłem, ale krytykiem miał być, że zastosuję duży kwantyfikator, docelowo każdy człowiek. Był zdania, że człowiek musi ćwiczyć się w logice, dzięki której będzie się doskonalić moralnie, duchowo oraz intelektualnie i wzorować się na sceptycznej postawie Bayle’a. Dla Potockiego Bayle był wzorem krytyka, który uosabiał nie tylko wspólnotę jednego języka cywilizacyjnego, ale wzorem Sekstusa Empiryka tropił absurdy, nonsensy i wszelkie błędy nie tylko w myśleniu, ale też w publikowanych i komentowanych dziełach naukowych, religijnych, literackich, filozoficznych. Oczywiste jest, że Bayle nie był sensatem, ale wnikliwym kontestatorem życia naukowo-literackiego swojej epoki i minionych dziejów, podejmującym wielowątkowy dialog ze spuścizną epistolarną wielu autorów. W naśladowaniu sceptycznej postawy Bayle’a, upatrywał Potocki wydźwignięcie Polaków z niewiedzy i antyintelektualizmu.
Wzrośnie więc w człowieku nienasycona ciekawość i chęć poznania. Nauczy się on odróżniać prawdę od fałszu, pozór od rzeczywistości, bylejakość od doskonałości. Będzie rozpoznawać dzieła wielkie pod względem treściowym i znakomite pod względem stylistycznym. Zatem stanie się sam dla siebie sprawiedliwym sędzią. Będzie też mógł dyskutować z innymi krytykami, dla których jest ona rzemiosłem. Na czym ten dyskurs będzie polegał? Na doskonaleniu umiejętności czytania ze zrozumieniem dzieł naukowych i świadomym włączeniu się w nurt wspólnoty jednego języka cywilizacyjnego. Na nie uleganiu przemocy intelektualnej i moralnej ze strony innego krytyka czy krytyka-rzemieślnika (tj. filozofa/logika/uczonego). Ludzie nauczą się rozumieć o czym piszą i mówią filozofowie oraz uczeni. Człowiek bowiem, o ile chce o sobie powiedzieć, że jest wolny, nie powinien się poddawać przemocy stosowanej przez kogoś na kimś i przeciw komuś, tj. musi odrzucić bierność intelektualną. Powinien natomiast przyjąć formę walki, gdyż ta zakłada istnienie podmiotów zdolnych do działania, do czynu; są to podmioty zmotywowane; takie, których uniwersum ma określone granice i miary oraz ideały. Potocki dążył też do tego, aby Polacy nie ulegali modzie „na coś” lub „na kogoś”. Chciał kształtować nienawykle umysły do spekulacji mądrościowej. Muszą Polacy nauczyć się dyskutować o sprawach fundamentalnych poruszanych przez filozofów, także w zaciszu własnego domu. Ich obowiązkiem, gdyż są ludźmi, jest wypracowywanie swojej indywidualności, właśnie po to, aby stać się dla siebie i dla innych sprawiedliwym sędzią. Potocki zatem postulował też budowę idealnego społeczeństwa, składającego się z wolnych i świadomych siebie podmiotów, którego podstawą jest porządek logiczny i aksjologiczny.
Z treści jego piśmiennictwa wynika też, że znał i cenił reformy metodologiczne, jakie zaproponował Francis Bacon w Novum Organum. Niewykluczone też, że był jednym z nielicznych wówczas intelektualistów, który nawiązywał do indukcji eliminacyjnej i tablic. Pisał m.in. że: „Jak tylko twórczy geniusz BAKONA natchnięte od światłéy krytyki przepisał umieiętnościom prawidła, zniknął nieład, zniknęła otaczaiąca ie przesądów ciemnota, a natomiast rozwinął się piękny łańcuch znaiomości ludzkich, i właściwy każdéy porządek”[50]. Angielski filozof pragnął wydobyć ludzkość z nędzy intelektualnej, wskazując sposób nadawania, dowolnym rzeczom dowolnych własności, dostępny każdemu przeciętnie uzdolnionemu człowiekowi. Przy czym termin „własność” u Bacona oznacza tyle, co termin „natura”. Za najważniejszy element tego typu rozumowania Bacon uważał metodę dowiadywania się, jakie własności towarzyszą własności pożądanej stale i odwracalnie. Zbudował model, dzięki któremu można rzeczywistość przeistoczyć, tj. poznać rządzące nią prawa. Metoda Bacona[51] mogła przydać się nie tylko do wyznaczenia naukom w przyrodzie kierunku praktycznego, nie tylko do zmiany świata, ale też do ustalania np. chronologii. Nic tak Potockiego nie irytowało, jak błędne odtwarzanie dziejów wraz z wyimaginowanymi wydarzeniami. Na temat historii pisał: „Jużeśmy wspomnieli, ile historya winna krytyce. Ona rozpędziła grubą Chronologii pomrokę, ona rozwikłała zamieszanie ludzi, czasów i wieków, ona niepewnéy Dat nauce, pewność i gruntowność nadała (…)”[52]. Za Baylem więc powtarzał, że chronologia: „[…] którą dawni ustanowili dla swoich wielkich ludzi bardziéy do pomnożenia, niż do usunięcia błędów dążyła […]”[53]. Chronologia zatem byłaby rodzajem logicznych ćwiczeń w praktyce[54]. Dlatego dzięki światłej krytyce (analiza), która była właśnie dlatego światła, gdyż zespolona dodatkowo z metodą, można było niemal z matematyczną precyzją nie tylko odtwarzać wydarzenia z przeszłości, ale też wykazywać czy były one ludzkim wyobrażeniem czy faktem dokonanym.
Żaden człowiek nie może o sobie powiedzieć, że jest nieomylny, że jest znawcą wszystkiego. Oczywiste jest, że jeśli ktoś przedstawia się jako znawca wszystkiego znaczy tylko tyle, iż nie zna się na niczym. Znawcą zawsze będzie tylko w jakiejś określonej dziedzinie naukowej lub dyscyplinie naukowej. Potocki nie głosił poglądu kształcenia „we wszystkim”. Sugerował jednak, aby człowiek interesował się tym, co ponadczasowe w swojej doskonałości, zapraszał do wspólnoty jednego języka cywilizacyjnego, tj. zachęcał do trwania w aksjologii Wielkiej Teorii Piękna nie tylko na gruncie sztuki, ale nauki, literatury i filozofii, ale i moralności. Jego pogląd był skierowany przeciw tym ludziom, którzy przyjmowali za uzasadnione istnienie wielu kanonów, smaków i stylów, godzili się na rozrzedzanie gustów, niszczyli kryteria, tj. deformowali formę doskonalszą; ściślej: świadomie niszczyli racjonalny pierwiastek. Człowiek nawiązujący do klasycznego kanonu wspólnoty językowej musi brać świadomie udział w kulturze, ale tej, która stanowi ciągłość kultury dostojnych Hellenów. W pewnym sensie postulowane przez Potockiego ćwiczenie się w logice, powinno wprowadzić na drogę ponadczasowej doskonałości i przy okazji uchronić człowieka od jego naturalnej słabości, tj. podatności na przemoc intelektualną tych, którzy zajmując się krytyką profesjonalnie (filozofowie/logicy/uczeni)[55], konstruują określone standardy myślenia[56]. Zauważmy, że każdy krytyk zostawia po sobie ślad niczym morderca. Żadna bowiem krytyka nie jest doskonała, gdy kształtowana jest tylko na własnej skłonności do czegoś, na aktualnie obowiązującej modzie oraz na poprawności światopoglądowej. Wtedy zawsze można wytropić jej niedoskonałości, gdyż zdradzają ją błędy logiczne.
Podsumujmy: dla każdego człowieka krytyka stanie się z czasem rzemiosłem, ale nie w sensie animacji kultury, tylko w znaczeniu samodzielnego i krytycznego myślenia; stanie się pracą nad sobą. W ten sposób Potocki przedstawił metaforycznie pracę umysłu ludzkiego i tworzone przez człowieka struktury rzeczywistości ujmowane następnie w prawidła logiki.
Warto sformułować pytanie: co chciał faktycznie osiągnąć, postulując kształcenie ludzi w porządku logicznym? Intuicja prowadzi do następującej jeszcze interpretacji. Arystoteles wyodrębniając z platońskiej trójjedni logosu Organon, stworzył barierę (resp. granice) poznawczą mądrości z natury. Od tej pory tylko nieliczni mieli ją zgłębiać. Zauważmy, że tylko około dwudziestu lub trzydziestu procent populacji posiada tzw. umysł formalny. To już wystarczy, aby zamknąć drogę do tworzenia z niczego i ze wszystkiego świata kultury ludziom przeciętnym, owym barbarzyńcom (upośledzonym duchowo, moralnie, intelektualnie). Stagiryta tworząc Organon starał się wyeliminować równoważność każdej wypowiedzi, która będzie prowadziła do uzasadnienia i przyjęcia istnienia każdej patologii. Równoważność lub jej brak nie może być utożsamiana z prawdą lub jej brakiem Jednak w pewnych wypadkach jest to broń obosieczna.
Na nowo więc należałoby spojrzeć na postulat Potockiego, tj. kształcenie ludzi w porządku logicznym, tj. treningu logicznego. Zauważmy, że „każdy” oznacza tylko tyle, iż „nie-każdy” może być logikiem; będzie nim tylko ten, który „umie” posługiwać się narzędziami myślenia. Taka konkluzja znajduje się w zdaniu o postaci: „Każdy bowiem co myśleć umie”. Jego odpowiedzią jest druga część zdania o postaci: „lubi myśleć za siebie”. Umiejętność logicznego myślenia jest dzielnością człowieka. Ćwiczenie się w logice ujawnia bowiem braki w myśleniu logicznym czyli właśnie uniemożliwi każdemu być logikiem. Logika staje się naturalną barierą, wszakże nie-każdy posiada umysł formalny. Koniec końców, nie-każdy będzie krytykiem-sprawiedliwym sędzią, gdyż nie-każdemu starcza działalności rozumu. Jest w tym postulacie ukryte platońskie założenie przyznające możliwość doskonalenia tylko nielicznym, którzy świadomie dążą do kontemplatywności i sensu twórczości. Każdy może wejść na drogę myślenia logicznego, ale nie każdy tę drogę przejdzie. Przejdzie tylko ten, który umie myśleć.
Podsumowanie: krytyka Potockiego jako Wiecznica dla potomnych
Tym samym urzeczywistniliśmy pojęcie KRYTYKI w Wiecznicy Potockiego. Krytyka sama będąc wyodrębnionym narzędziem, doskonali się dzięki narzędziom myślenia, ale też staje się podstawą do ukształtowania człowieka mądrego. Ten zaś niczym arystotelejski mag uprawia sztukę, która pozwala mu panować nad światem, tj. zrozumieć świat. Krytyka to przede wszystkim rozległy projekt wychowania społeczeństwa w porządku logicznym i aksjologicznym. Dobry krytyk (czyli ten, któremu starcza działalności rozumu), powinien być propagatorem wspólnoty jednego języka cywilizacyjnego. Potocki, nie zdając sobie zapewne sprawy, sam też staje się posągiem, któremu naród winien jest pamięć bowiem:
„Natura dała wszystkim wspaniałe skrzydła, ale
nie wszyscy potrafią je rozwinąć.
Muzy własnymi rękami wzniosły ci złoty posąg
w Świątyni Wieczności”[57]
Bibliografia:
AGAD, APP, sygn. 237.
Barthes Roland, Wykład, tłum. T. Komendant, „Teksty”, 5 (47), 1979.
Becker Carl L., Państwo boże osiemnastowiecznych filozofów, tłum. Janusz Ruszkowski, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2008.
Brożek Anna, Symetria w muzyce, czyli o pierwiastki racjonalnym w komponowaniu dzieł muzycznych, Byblos, Tarnów 2004.
Brożek Anna, Jadacki Jacek, Przełęcki Marian, W poszukiwaniu najwyższych wartości. Rozmowy międzypokoleniowe, Wydawnictwo Naukowe „Semper”, Warszawa 2011.
Gadamer Hans Georg, Rozum, słowo, dzieje, tłum. M. Łukaszewicz, K. Michalski, PIW, Warszawa 2000.
Karaskiewicz Katarzyna, „Logika dobrego smaku” – czyli sztuka prawdziwego sądzenia w Rozprawie o krytyce Stanisława Kostki Potockiego, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2012.
Karaskiewicz Katarzyna, Krytyk jako figura złośliwego erudyty. Perspektywa filozoficzno-lingwistyczna polemiki Stanisława Kostki Potockiego z Andrzejem Trzcińskim, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2015.
Karaskiewicz Katarzyna, Idea kolekcjonerstwa – posagi narzędzi myślowych w działalności Stanisława Kostki Potockiego, „Ars Regia”, nr 20, Rok XIII (2012/2013),
Kębłowski Janusz, Styl. Próba charakterystyki pojęcia, „Biuletyn Historii Sztuki”, nr 1, R. XL, Warszawa 1978.
Kotarbiński Tadeusz, Szkice z historii, filozofii i logiki, red. Klemens Szaniawski, PWN, Warszawa 1979.
Linde Samuel Bogumił, Słownik języka polskiego, t. 2, wyd. III, Lwów 1855.
Marcus Tulius Cycero, Rozmowy tuskulańskie, tłum. Józef Śmigaj, Agora, Warszawa 2010
Nietzsche Friedrich Zmierzch bożyszcz, tłum. Paweł Pieniążek, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2005.
Nowicki Andrzej, Lampa trzydziestu spotkań czyli Bruno w trzydziestu dialogach, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1980.
Platon, Charmides, tłum. W. Witwicki, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2002.
Poprzęcka Maria, Wazary polski” Stanisław Kostka Potocki, [w:] Kultura Artystyczna Uniwersytetu Warszawskiego, red. Jerzy Miziołek, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2003.
Potocki Stanisław Kostka, Rozprawa o krytyce, Warszawa 1811.
Potocki Stanisław Kostka, Rozprawa o języku polskim, Warszawa 1812.
Potocki Stanisław Kostka, O wymowie i stylu, t. 4, Warszawa 1815.
Potocki Stanisław Kostka, O sztuce u dawnych, czyli Winkelman polski, t. 1, Warszawa 1815.
Scruton Roger, Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei, tłum. Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2012.
Szestow Lew, Początki i końce, tłum. Jacek Chmielewski, Wydawnictwo Antyk, Kęty 2005.
Szestow Lew, Potestas clavium (Władza kluczy), tłum. J. Chmielewski, Wydawnictwo Antyk, Kęty 2005.
Św. Augustyn, Homilie na Ewangelie i list pierwszy św. Jana, cz. 1, tłum. Władysław Szołdarski, Wojciech Kania, oprac. Emil Standuła, ATK, Warszawa 1977.
Wodziński Cezary, Logo nieśmiertelności, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2008.
[1] Artykuł jest rozszerzoną wersją referatu wygłoszonego na ogólnopolskiej konferencji „Przedmioty, obrazy, idee…”, zorganizowanej przez Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk oraz Instytut Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, która odbyła się w Warszawie w dniach 4–5 grudnia 2014 roku.
[2] C. Wodziński, Logo nieśmiertelności, Gdańsk 2008, s. 20.
[3] Platon, Charmides, tłum. W. Witwicki, Kęty 2002,163 d. Cytat brzmi: „Ja ci pozwalam używać każdego słowa, jak ci się podoba; powiedz tylko jasno za każdym razem, z czym wiążesz nazwę, której używasz”.
[4] H. G. Gadamer, Rozum, słowo, dzieje, tłum. M. Łukaszewicz, K. Michalski, Warszawa 2000, s. 38.
[5] Zgodnie z założeniem życia według Diogenesa, żył Spinoza. Lew Szestow w przekonywujący sposób udowodnił, że niderlandzki myśliciel, praktykował swoją filozofię i starannie rugował ze swojego „bycia” wszystkie elementy „zmysłowe”, tak że bardziej niż komukolwiek innemu udało mu się przekształcić swoją duszę w pojęcie ogólne. Przestał być Spinozą hic et nunc, stał się philosophusem, to znaczy istotą nie tylko bezcielesną, ale i „pozazmysłową”, tak jak ów Bóg, któremu oddawał cześć. L. Szestow, Potestas clavium (Władza kluczy), tłum. J. Chmielewski, Kęty 2005, s. 247.
[6] F. Nietzsche, Zmierzch bożyszcz, tłum. P. Pieniążek, Kraków 2005, s. 68.
[7] R. Barthes, Wykład, tłum. T. Komendant, „Teksty”, 5 (47), 1979, s. 11.
[8] Warto odnotować, że podobnie uważał Św. Augustyn: „nie szukaj zrozumienia, abyś wierzył, ale wierz żebyś zrozumiał”. Św. Augustyn, Homilie na Ewangelie i list pierwszy św. Jana, cz. 1, tłum. W. Szołdarski, W. Kania, Homilia 29, 6, Warszawa 1977, s. 401. Augustynianizm był systematem niektórych mistrzów, u których Bruno studiował lub, tak jak w przypadku kombinatoryki Lulla, starał się rozwijać teorie swoich mistrzów. Augustyn uważał, że sama wiara jest rodzajem ślepej zgody, musi ona być umocniona i udostępniona intelektowi przez rozum. Twierdził ponadto, że cała wiedza jest tworem rozumnej duszy, ale jej przedmiot może być dwojaki: przedmioty zmysłowe i przedmioty poznawalne niezależnie od doświadczenia zmysłowego, postrzegane przez umysł „sam przez się”.
[9] A. Nowicki, Lampa trzydziestu spotkań czyli Bruno w trzydziestu dialogach, Katowice 1980, s. 88.
[10] Ibidem, s. 92.
[11] Ibidem.
[12] Ibidem.
[13] Ibidem, s. 94.
[14] Współcześnie stosuje się wiele technik perswazyjnych, których zadaniem jest uśpienie czujności i wymuszenie na człowieku, aby odrzucił własne poglądy, tj. wyrzekł się indywidualizmu na rzecz myślenia kolektywnego, które jest de facto brakiem myślenia.
[15] A. Nowicki, Lampa trzydziestu spotkań…, op.cit., s. 96.
[16] Ibidem, s. 98.
[17] Ibidem.
[18] Ibidem, s. 100.
[19] Ibidem.
[20] Ibidem, s. 104.
[21] Teza Protagorasa nie odnosiła się do każdego człowieka, gdyż jest to absurd, aby każdy był miarą istnienia i nieistnienia wszystkich rzeczy. W ten sposób sofiści głosiliby równoważność każdego zdania, nawet treściowo najbardziej absurdalnego. Skądinąd wiadomo, że tego nie czynili, przynajmniej tzw. starzy sofiści. Teza odnosi się tylko do ludzi inteligentnych; o normalnych funkcjach intelektu, w korzystnych warunkach spostrzegania. Faktem też jest, że każdy człowiek wypowiada się zawsze i tylko subiektywnie, dlatego, nie jest wykluczone, tezę Protagorasa można potraktować jako urzeczywistnianie pewnej przypadłości ludzkiej w konstruowaniu wypowiedzi.
[22] L. Szestow, Początki i końce, tłum. J. Chmielewski, Kęty 2005, s. 7.
[23] Błędnie podaje się zwrot „wszystko jest liczbą”.
[24] Używam w najszerszym znaczeniu: rzeczy, osoby, własności, procesy, stany, zdarzenia, zjawiska.
[25] A. Nowicki, Lampa trzydziestu spotkań…, op. cit., s. 101.
[26] K. Karaskiewicz, Idea kolekcjonerstwa – posągi narzędzi myślowych w działalności Stanisława Kostki Potockiego, „Ars Regia”, nr 20, Rok XIII (2012/2013), ss. 271–278. Numer poświęcony był kolekcjonerstwu.
[27] Na przełomie XVIII i XIX wieku w lożach europejskich przeprowadzono reformy, które inspirowane były poglądami Lessinga, Kanta, Fichtego, Benthama. Główne reformy dotyczyły rzeczywistego kształtowania lepszego człowieka, a nie tylko mówienia o jego kształtowaniu.
[28] Współcześnie nie niszczy się budynków muzealnych, natomiast wciąż niszczy się mądrość teoretyczną i samodzielne myślenie. Zatem Wiecznica nabiera nowej jakości, a jej admiratorzy stają się sui generis niewidzialnym bractwem sprawiedliwych sędziów.
[29] AGAD, APP, sygn. 237, s. 486.
[30] Nawiązuję do jednej z sygnatur, jakich używał Bruno
[31] Na potrzeby niniejszego szkicu dokonałam idealizacji wypowiedzi Potockiego, zmieniając nieco dialog Bruna-Nowickiego z Tägersteinem. Potocki przejmuje zarówno atrybuty Bruna (pytającego), jak i Tägersteina (odpowiadającego).
[32] S.K. Potocki, Rozprawa o krytyce, Warszawa 1811, s. 5.
[33] C. L. Becker, Państwo boże osiemnastowiecznych filozofów, tłum. J. Ruszkowski, Poznań 2008, s. 80–81.
[34] M. Poprzęcka, „Wazary polski” Stanisław Kostka Potocki, [w:] Kultura Artystyczna Uniwersytetu Warszawskiego, red. J. Miziołek, Warszawa 2003, s. 123.
[35] Marcus Tulius Cycero, Rozmowy tuskulańskie, tłum. J. Śmigaj, Warszawa 2010, Księga V, 40/116.
[36] S. K. Potocki, O wymowie i stylu, t. 4, Warszawa 1815, s. 501.
[37] Na temat racjonalnego pierwiastka w twórczości wielkich kompozytorów (w tym też Schönberga) i łamania przez nich reguł (symetrii) pisała A. Brożek, Symetria w muzyce, czyli o pierwiastku racjonalnym w komponowaniu dzieł muzycznych, Tarnów 2004.
[38] R. Scruton, Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwo fałszywej nadziei, tłum. T. Bieroń, Poznań 2012, s. 144.
[39] S. K. Potocki, O wymowie i stylu, t. 4, op.cit, s. 512–513.
[40] Typologię stylów przedstawił i omówił J. Kębłowski, Styl. Próba charakterystyki pojęcia, „Biuletyn Historii Sztuki, nr 1, R. XL, Warszawa 1978.
[41] Więcej w moich książkach: K. Karaskiewicz, „Logika dobrego smaku” czyli sztuka prawdziwego sądzenia w Rozprawie o krytyce Stanisława Kostki Potockiego, Toruń 2012; K. Karaskiewicz, Krytyk jako figura złośliwego erudyty. Perspektywa filozoficzno-lingwistyczna polemiki Stanisława Kostki Potockiego z Andrzejem Trzcińskim, Toruń 2015.
[42] Nieco uwagi muszę poświęcić sofistom, na których ciąży zarzut manipulacji słowami. Nie przeczę, że wśród sofistów byli tacy, którzy dążyli do manipulacji i „łatwego” zarobkowania, tak jak nie zawsze zależało na prawdzie Sokratesowi czy Platonowi. Problem z sofistami jest taki, że znamy ich poglądy głównie z przekazu Platona, który był ich wrogiem. (Nauki sofistów rekonstruowali także inni filozofowie np. Ksenofont, Izokrates, Sekstus Empiryk). Zrozumiałe jest zatem, że grubo zniekształcał ich proceder nauczania. Skądinąd wiemy, że sofiści byli pierwszymi, którzy głosili relatywizm poznawczy, a zatem zaprzeczali obiektywizmowi poznawczemu i moralnemu. Zauważmy, że wielbiony przez Platona Sokrates i znienawidzeni przez niego sofiści nauczali dialektyki. Poznawali w ten sposób jedynie relacje logiczne, natomiast człowiek i czyste myślenie były zasadniczo poza dociekaniami. Obie koncepcje nauczania mądrości były zatem konkurencyjne. Konkurencyjne do pewnego stopnia. Bowiem jak pisał Sekstus (Platon przemilczał) sofiści nauczali oprócz dialektyki jeszcze innych nauk. Sokrates natomiast tylko dialektyki. Generalnie spór dotyczył, czyja dialektyka jest lepsza i, skuteczniejsza jako filozofia. W czasach Platona nie była ona jeszcze tak zdefiniowana jak my dziś pojmujemy tę naukę.
[43] S. K. Potocki, Rozprawa o języku polskim, Warszawa 1812, s. 560.
[44] Jest to nawiązanie do filozofii umysłu Condillaca. Zwolennikiem jedności logiki z etyką był też Jan Łukasiewicz.
[45] Wynika to nie tylko z poglądów Potockiego, ale też ze współczesnych ustaleń Jacka Jadackiego: A. Brożek, J. Jadacki, M. Przełęcki, W poszukiwaniu najwyższych wartości. Rozmowy międzypokoleniowe, Warszawa 2011, s. 206.
[46] Było to odmienne pojmowanie niż to, które przyjął B. Samuel Linde i umieścił w swoim Słowniku języka polskiego. Pojmował on krytykę jako rozdarcie, które wymaga uleczenia. Tak pojmowali krytykę Niemcy, ale też możemy odnaleźć konotacje ze słownictwem chrześcijańskim. W ten sposób pojmowana krytyka, wyrażana jako poszukiwanie błędów i recenzja na stałe weszła do świadomości Polaków.
[47] S. K. Potocki, Rozprawa o krytyce, op.cit.
[48] Więcej na temat pojmowanej przez Potockiego definicji „krytyka” w K. Karaskiewicz, Krytyk jako figura złośliwego erudyty.., op.cit.
[49] Zdania oceniające i wartościujące traktuję jako intuicje, które wyprowadziłam z piśmiennictwa Potockiego. W każdym razie analizując krytykę Potocki dość mgliście, ale jednak wskazuje na urabianie zdań oceniających i wartościujących, z których należałoby zapewne utworzyć kompleks deklaratywów obiektywnych.
[50] Stanisław Kostka Potocki, Rozprawa o krytyce, op. cit., s. 17.
[51] Na czym polegała metodologia Bacona i co było w niej doskonałe a co było słabością, wyjaśnił T. Kotarbiński, Myśl przewodnia metodologii Franciszka Bacona, [w:] T. Kotarbiński, Szkice z historii, filozofii i logiki, red. nauk. K. Szaniawski, PWN, Warszawa 1979.
[52] S.K. Potocki, O wymowie i stylu, t. 4, op. cit., s. 559.
[53] S. K. Potocki, O sztuce u dawnych, czyli Winkelman polski, t. 1, Warszawa 1815, s. 50.
[54] Potocki krytycznie odnosił się do dziejowej amnezji społeczeństw (narodów), które wymyślały sobie rozmaite zdarzenia i postacie, łatając w ten sposób niewiedzę na temat początków własnego państwa, rozmaitych zjawisk społecznych, ekonomicznych, historycznych itd.
[55] Dzisiaj powiedzielibyśmy, że są to nie tylko dziennikarze, ale przede wszystkim uczeni, a więc wszyscy ci, którzy kształtują opinię lub rozwijają naukę i wpływają na rozwój tzw. postępu cywilizacyjnego.
[56] R. Scruton, Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei, op. cit.
[57] A. Nowicki, Lampa trzydziestu spotkań…, op. cit.