Dlaczego widzę szarość

Poezja Filozofów

Na VI Polskim Zjeździe Filozoficznym (Toruń 1995) wśród imprez towarzyszących niezwykłym powodzeniem cieszyły się spotkania piszących poezję filozofów. Słabość filozofów do poezji to zresztą stara sprawa… Uważam więc, że stała publikacja twórczości poetyckiej filozofów na stronie Nowej Krytyki to dobry pomysł.

Każdy piszący wiersze filozof może od tej pory zwrócić się do nas o publikację jego utworów na naszej stronie. Będziemy zapraszać znanych filozofów-poetów w gości i namawiać, czasem dekonspirować tych, co swą twórczość poetycką skrywają.

Jedynym kryterium kwalifikacji będzie fakt poetyzowania przez filozofa, wszystko jedno czy dyplomowanego czy studenta. Do wysyłanych utworów prosimy załączać kilka słów o sobie, najlepiej w formie nadającej się bezpośrednio do publikacji. Serdecznie zapraszam.

Jerzy Kochan

16/02/2017
Łukasz Mańczak

 

DLACZEGO WIDZĘ SZAROŚĆ

 Dosyć mam już głupich garów
 I znudzony jestem tym wszystkim potwornie
 Przenieść się gdzieś indziej to stałe pragnienie
 Tam gdzie obowiązki są tylko na filmach
 A moja bezczynność będzie wyjątkowa
 Znalazłbym tam sens mojej egzystencji
 I zapoznałbym się z rzeczami ważnymi
 Noce wreszcie byłyby spokojnie przespane
 Oczy przestałyby szukać szkopułu w całości
 Usta zaczęłyby mówić prawdę
 Radość wlałaby się do duszy spragnionej
 I wytarłbym półkę z płomiennym uśmiechem
 Obowiązkom mocno zabrakłoby siły
 Aby mnie umęczyć alogicznym życiem
 Uratowałbym siebie i innych na świecie
 I wiele naprawić dałoby się nagle
 Gdybym tylko…..
 Nie odkładał wszystkiego na jutro
 Nie zabijał sumienia beznadziejną dumą
 Zadał sobie jedno prawdziwe pytanie
 Popatrzył na siebie przez krzywe zwierciadło…




Kiedy fiołek ma kolce

 Kiedy zmęczenie określa człowieka
 To przestaje myśleć
 Albo myśli bardzo
 Bezlitosne prawo grawitacji
 Wyzwala w naszych małych-dużych głowach
 Pół-przedziwne stany
 Gotowość na wszystko
 I złość na nikogo-ś
 Radość z małej muszki
 Smutek z kropli wody
 Szaleństwo słodkości
 Powaga kolorów
 Fajbader Bajlajder
 Fiku Miku
 Bla bla bla
 Coraz bardziej ociemniały
 Wszystko mi się plącze
 Przestaję myyśślll…..



Po 30 minutach

 Wreszcie nadszedł koniec
 Mogę odpoczywać
 W przekleństwie zmęczenia
 Drzemie jednak słońce
 Wszystko widzę jaśniej
 Wszystko widzę lepiej
 Wiem, co najważniejsze
 A co rzecz-niewarta
 Wyczuwam, gdzie Jesteś
 Tam w tej Głębi Wielkiej
 Miłość się rozlewa na nasze zystencje
 Ergo sum….
 Ergo sum….
 W pełni zmęczenia






NOCNE KRUKI


 Siedzę przy ciemnawym świetle mej lampeczki
 W pokoju wynajętym od starszej kobiety
 Rozbudzony myślami o tysiącu imion
 Wypatruję w oknie znaków jakiejś zmiany
 A miasto zasnęło już godzinę temu
 I tylko chude koty chodzą po ulicach
 W kałuży odbija się srebrnawy księżyc
 Bardziej tajemniczy niż w rumuńskich borach
 Owitych modrą rosą na mgielnych ślepych drogach
 I tak jak tam - słyszę teraz oddech mój ciężkawy
 Liczący sekundy jakby zwalniające
 Przez chwilę zobaczywszy tajemnicę czasu
 Przestaję się bać kruków czarnych jak pytania
 Zapalam pochodnie w komnatach sumienia
 Wykrzesuję miłość do ludzi i świata
 Dającą najdelikatniejszy z możliwych spokojów
 Rozumiem więcej w światłości kałuży
 Niż w elementarzu fizyki klasycznej
 Vanitas vanitatum - tkwi we mnie głęboko
 Et omnes vanitas - jestem całym sobą…



Wegetarianin


 Właśnie wróciłem z chińskiej restauracji
 Poczułem przedsmak prawdziwej Azji
 I zamówiłem tłustą wołowinę z grzybami Mun
 Przedtem jednak roztropnie rozejrzałem się
 Czy nie słyszy mnie
 Lub przypadkiem nie przechodzi ulicą
 Żaden intelektualista-wegetarianin
 Właściwie to dzisiaj każdy intelektualista
 Musi być wegetarianinem
 Zaprzeczenie temu oznacza
 Iż nie jest się zaznajomionym
 Z tak bardzo trafnymi koncepcjami
 Filozofii azjatyckiej
 Oraz nie dysponuje się zdolnością
 Empatii do innych istot żyjących –
 A cechy te każdy intelektualista
 Posiadać musi!!!!
 Na szczęście nikt taki nie przechodził
 Więc z całym empatycznym wyczuciem
 Podziękowałem utrudzonemu azjatyckiemu
 Kucharzowi o spracowanych rękach
 Za moją tłustą wołowinę z grzybami Mun
 I rozpocząłem ucztę melomana
 Ja
 Osoba wrażliwa





DRŻENIE

 Argusowe mrugnięcie mego Mistrza
 Nie pozwoliło zapomnieć
 Że był kiedyś człowiekiem
 Abym sam stał się bogiem
 Odrzucam lub akceptuję argumenty
 I krzyczę – c’est la guerre
 Opiewam ideę krzyża
 Nie znając jej
 Rozumuję zamiast myśleć
 Przecież to czysta dezercja
 Mój Mistrz wiedział o tym w Wielki Piątek




Dzień jak każdy


 Trzynastego w piątek ukradli mi portfel
 Trzynastego w piątek spadłem z meblościanki
 Trzynastego w piątek było opóźnienie
 Trzynastego w piątek stało się niedobrze
 Trzynastego w piątek popsuł się długopis
 Trzynastego w piątek żaba zjadła muchę
 Trzynastego w piątek szczury wyszły z jamy
 Trzynastego w piątek wszystko jest bez zmiany